"W dniu dzisiejszym (08.05) około godz. 14.50 moja 11 letnia córka w drodze powrotnej do domu na trasie św. Wojciech - Orunia została zaczepiona przez nieznajomego mężczyznę. Córka jechała pasem technicznym ,na rowerze wraz z koleżanką i jej młodszym bratem. W pewnym momencie podjechał do nich mężczyzna i zaczął wypytywać gdzie mieszkają, ile mają lat, gdzie są ich opiekunowie? Dzieci nie chciały powiedzieć. Córka zaczęła uciekać w kierunku Gdańska (do domu). Na wysokości mostu przy ul. Ukośnej mężczyzna dogonił córkę i znowu zaczął zadawać pytania. Zachowywał się nienaturalnie, wzbudził niepokój u córki. Chciał żeby córka pokazała mu kartę rowerową, jednak mu jej nie pokazała. W wyniku tej sytuacji córka zaczęła płakać, mężczyzna spłoszył się, powiedział, żeby nikomu o tym nie mówiła. Stwierdził, że jak rodzice się o tym dowiedzą to umrą a ona pójdzie do domu dziecka. Po czym oddalił się w kierunku Gdańska" - to fragment opisu, który trafił na naszą facebookową skrzynką.
Autorką tekstu jest pani Grażyna, mieszkanka Oruni, matka 11-letniej dziewczynki. - Moja córka jest przerażona, czuję się zagrożona. A ja czuję wściekłość na tego mężczyznę. Bardzo proszę o podanie tej historii dalej. Niech to będzie ostrzeżenie dla wszystkich - mówi nam pani Grażyna, której córka od wczoraj jest bardziej pilnowana przez rodziców.
- Mąż zawozi teraz córkę do szkoły, nie chcemy by wracała sama.
Sprawa została zgłoszona na policję. - Wyjaśniamy całą sytuację, prowadzimy czynności - mówi nam Lucyna Rekowska, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, która jednak nie chce podawać więcej szczegółów odnośnie co do prowadzonego postępowania.
Funkcjonariusze podkreślają, że na razie nic nie wskazuje, aby sprawa miała podtekst seksualny. - Oczywiście wyjaśniamy tutaj wszystkie okoliczności - dodaje Rekowska.
- Liczę, że policja ustali, kim był ten mężczyna, i przynajmniej sprawdzi, dlaczego tak się zachowywał. Jechał za moją córką, zadawał jej pytania, a później ją straszył. Takie sytuacje trzeba od razu wyjaśniać, zanim dojdzie do tragedii - komentuje orunianka.
O całej historii została też poinformowana dyrekcja Szkoły Podstawowej nr 40 w Świętym Wojciechu, placówki, do której uczęszcza 11-letnia dziewczynka.
- Porozmawiajmy z naszymi dziećmi jak mają zachowywać się w takich sytuacjach. Bąźmy czujni i chrońmy nasze dzieciaki - apeluje pani Grażyna.