Na wczorajszym wernisażu (21 I) wystawy „Skazani na Orunię” dominował klasyczny pogląd, że za ponurą oruńską rzeczywistość odpowiadają urzędnicy. Ale pojawiły się też głosy, które zarzucają autorowi prezentowanych w Gościnnej Przystani zdjęć jednostronne spojrzenie i uleganie socjalistycznym zapędom.
Niestety podczas wczorajszego wernisażu nie było przedstawicieli gdańskiego magistratu, którzy mogliby bronić swoich racji.
- Gdyby prezydent Adamowicz pojawił się dziś na wernisażu, to pogratulowałbym mu, że miał odwagę się pokazać i spojrzeć oruniakom w twarz. Niestety jak widać, zabrakło prezydentowi tej odwagi – wypowiadał się dla nas Jezierski.
Na wernisaż przyszło do Gościnnej Przystani kilkadziesiąt osób. Zdjęcia zrobiły wrażenie na oglądających. Komentowano nie tylko wizualną stronę prezentowanych fotografii.
- Jestem pod wrażeniem autora prac, który mimo, że tu nie mieszka, zainteresował się tym tematem. Orunia tak właśnie wygląda, dobrze, że to zostało pokazane – mówiła Grażyna Jajeśniak, która przez 40 lat mieszkała na Oruni.
- Na Facebooku zaprosiłam prezydenta Adamowicza na wystawę, chciałam zobaczyć jego minę, jak będzie oglądał te zdjęcia. Ale dziś prezydenta z nami nie ma – komentowała pani Grażyna.
Na wernisażu pokazali się przedstawiciele lokalnej rady osiedla.
- Ta wystawa powinna być eksponowana w wielu miejscach w Gdańsku. Nasza rola jako rady osiedla jest taka, że musimy powolutku zmieniać tę dzielnicę na lepsze. Ale i mieszkańcy muszą dbać o Orunię – uważa Roman Itrich, członek Rady Osiedla „Orunia-Św.Wojciech-Lipce”. - Może jak innego wyglądu nabierze Oruńska Starówka, to trochę na zasadzie rozchodzącej się fali, okoliczne ulice i podwórka też zaczną się prezentować inaczej? Trzeba właśnie w taki sposób „zarażać” ludzi do tego, aby wzięli sprawy w swoje ręce i zaczęli szanować swoją okolicę – dopowiadał.
Podczas rozmów najczęściej dostawało się gdańskiemu magistratowi. Czy jednak teza „urzędnicy nic tu nie robią” jest rzeczywiście prawdziwa? A może jest po prostu wygodna, bo zwalnia mieszkańców z odpowiedzialności za swoją dzielnicę?
- Ostatni rok, czy dwa faktycznie coś się dzieje na Oruni. Ale wydaję mi się, że to może być związane z Euro2012. Obawiałem się kiedyś, że urzędnicy będą chcieli na czas mistrzostw zasłonić Orunię wielkimi banerami. Na szczęście do tego nie doszło i jakieś inwestycje są tu robione – odpowiadał Itrich.
Autor wczorajszej wystawy też nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Jako artysta, mam prawo tak postrzegać to miejsce. Patrzę na Orunię okiem przechodnia i jedyne zmiany, jakie tu zaobserwowałem to rewitalizacja kuźni. Ale wie Pan co, za to i tak ktoś w urzędzie powinien „beknąć”. Gdyby w tym roku spadł śnieg, to ten zabytkowy budynek po prostu by się rozleciał. Miasto wydaje miliony złotych na fajerwerki, a nie może znaleźć pieniędzy na remont niewielkiej kuźni ? – pytał Jezierski.
Jedna nie wszyscy oglądający wczoraj wystawę podzielali argumentację artysty.
- Jestem genetycznie uodporniona na socjalizm i takie zwalanie wszystkiego na miasto uważam za przesadę. Pewnie, urzędnicy powinni się bardziej postarać, ale sami ludzie muszą też wziąć się za siebie. Wiecznie na cudzym garnuszku nie można żyć – przekonywała Wiesława Klemens, mieszkanka Oruni Górnej i członkini Gdańskiego Towarzystwa Fotograficznego, w którym działa również autor wystawy.
- Cała wystawa pokazuje taki negatywny stereotyp o Oruni: brud, bieda, alkoholizm, bezrobocie od trzech pokoleń. Ale to jest trochę spłycanie problemu, znam tu wielu normalnych mieszkańców. Ale artysta miał swoją wizję i należy to uszanować – dopowiadała.
Być może już niedługo zobaczymy kolejne, artystyczne wizje Oruni. Przynajmniej trzy osoby, z którymi wczoraj rozmawialiśmy deklarowało nam, że mają pomysł i chęć zorganizować swoją wystawę na temat dzielnicy. Najczęściej mówiono o fotografiach, które nieco dla kontrastu z wystawą „Skazani na Orunię” ukazywałyby piękniejszą stronę Oruni.
- Mam bardzo wiele zdjęć Parku Oruńskiego, dlaczego nie pokazać teraz naszej dzielnicy od dobrej strony? – zastanawiał się Zbigniew Petrak, mieszkaniec ulicy Żuławskiej, który swoją przygodę z aparatem zaczął już w latach 90-tych.
- Mieszkałem na Oruni 28 lat. I wiem, że są tu piękne miejsca. Wyjątkowa architektura na Grabowej, Uroczej, piękny Park Oruński. Chodzi mi po głowie cykl takich fotografii i przedstawienie mojej pracy w formie wystawy – mówił Stefan Korona, członek Gdańskiego Towarzystwa Fotograficznego.
Galeria artykułu