Jeden z oruńskich hoteli gości obecnie przedstawicieli Ambasady Kibiców z kilku krajów europejskich. „Gdańsk jest dobrze przygotowany do mistrzostw, tylko te wysokie ceny!” – usłyszeliśmy od zagranicznych fanów piłki nożnej. „Mieszkańcy Oruni mogą zarobić na Euro 2012” – przekonywali.
Tych wszystkich ludzi, szacuje się że samych Irlandczyków przyjedzie do Gdańska kilkanaście tysięcy, trzeba przecież dowieźć w znośnych warunkach na stadion. A przy tym całą akcję przeprowadzić tak, aby nie zakorkować pół miasta. Do tego dodać trzeba jeszcze konieczność, tu inicjatywa leży też po stronie przedsiębiorczych mieszkańców, zagwarantowania przyjezdnym odpowiedniej bazy noclegowej. Kiedy weźmie się to wszystko pod uwagę, widać, że Euro 2012 wymaga stosownych przygotować już zawczasu.
Do imprezy przygotowują się także kibice. I to nie tylko z Polski. W Gdańsku na czas czerwcowych mistrzostw działać będzie tzw. Ambasada Kibica. Od kilku dni w Gdańsku goszczą delegacje stowarzyszeń kibiców z różnych krajów, którzy już za kilka miesięcy, wspólnie z kolegami z Polski, będą ją obsługiwać.
- Kibic z kibicem najlepiej się dogada. W Ambasadzie będzie można dowiedzieć się, jak trafić na stadion, gdzie w mieście można coś zjeść,a gdzie jeszcze znaleźć miejsce noclegowe. Oprócz tego nie zabraknie pewnie rozmów na temat barw klubowych, kto się z kim lubi, a kto nie. Wszystko będzie odbywać się w przyjaznej atmosferze, najczęściej w języku polskim lub angielskim – mówi Mateusz Wojewoda, mieszkaniec ulicy Raduńskiej, wieloletni kibic Lechii, który pracuje w miejskim Biurze Prezydenta ds. Sportu i Euro2012.
Przedwczoraj dziewięciu wspomnianych wyżej „ambasadorów” zawitało na Orunię. Dwóch Irlandczyków, dwóch Hiszpanów, trzech Chorwatów i jeden Włoch zamieszkali w hotelu przy ulicy Gościnnej. Wizytowali już gdański stadion, lotnisko, rozmawiali z urzędnikami i policją. Kilku z nich zdążyło zwiedzić Park Oruński. – Chciałem, aby zagraniczni kibice zatrzymali się właśnie na Oruni. To szansa na promocję dzielnicy. Bardzo im się tu spodobało, członkowie Ambasady będą gościć w hotelu przy Gościnnej także podczas mistrzostw – mówi Jan Ptach z prezydenckiego Biura ds. Sportu i Euro2012, mieszkaniec Oruni.
Zagraniczni goście, z którymi rozmawialiśmy dziś na Gościnnej, chwalą Gdańsk za przygotowania do Euro2012. Ale jest coś, co ich niepokoi.
- Już teraz w Gdańsku są bardzo wysokie ceny wynajmu pokoi i mieszkań. W Hiszpanii szaleje teraz kryzys ekonomiczny i nie wszystkich będzie stać na takie żądania. 130 euro dziennie za pokój? To naprawdę spora suma – martwi się Thomas Jacuk, kibic z Hiszpanii.
Dariusz Łapiński, koordynator współpracy z kibicami, a także opiekun delegacji przypomina, że baza noclegowa w Gdańsku została oszacowana przez urzędników na kilkanaście tysięcy miejsc. Według niego, taka liczba nie pokryje jednak całkowitego zapotrzebowania. Łapiński wskazuje ponadto na kolejną zwyżkę cen biletów lotniczych, którą zafundował ostatnio irlandzki przewoźnik Ryanair. – Dla Gdańska to dobra wiadomość. Wyższe cen biletów spowodują, że zagraniczni kibice nie będą w czasie mistrzostw latać w tę i z powrotem. Niektórzy z nich mogą tu zostać nawet 8 dni – prorokuje.
Czy to oznacza, że w czerwcu może być w gdańskich hotelach i schroniskach naprawdę gorąco?
- To jest właśnie szansa dla Oruni. Jeżeli ludzie zaczną tu wynajmować mieszkania, lub pokoje za 30-40 euro dziennie, może tu się zjawić sporo kibiców. To oznacza konkretne zarobki dla mieszkańców. Ale nie warto za wysoko windować cen, pamiętajmy, że chytry dwa razy traci – uśmiecha się Łapiński.
Według wstępnych prognoz, w czerwcu do Gdańska ma przyjechać kilka tysięcy Hiszpanów, i po kilkanaście tysięcy Chorwatów i Irlandczyków. Czy nie należy obawiać się potencjalnych awantur między kibicami?
- Projekt Ambasady Kibiców nie jest nowym pomysłem. Ja działam w tym już od 12 lat. Przez ten okres przypominam sobie, że na wielkich imprezach piłkarskich zatrzymano tylko dwóch moich rodaków. Atmosfera Mistrzostw sprawia, że ludzie są radośni. Przyjeżdża się oglądać mecze, pić piwo, poznawać nowych ludzi. A wy macie jeszcze takie piękne kobiety – rozmarza się Andre Palmieri, włoski kibic.
- Na Mistrzostwach Świata w 2002 roku do Korei przyjechało 8 tysięcy Irlandczyków. I tylko trzech z nich aresztowano, w tym dwóch za to, że chcieli wejść nie na swój sektor. Pamiętam też mecze Polska-Chorwacja, gdzie na stadionie panowała wspaniała atmosfera. Prawdziwa fiesta – komentuje Łapiński.
Kto wygra Euro2012?
- Hiszpania. Ale Holandia i Niemcy też mają duże szanse. Polska może zaskoczyć. Jestem fanem Borussii Dortmund i grającego tam Lewandowskiego. Macie naprawdę świetnego zawodnika – odpowiada Jacuk.
- Irlandia (w tym momencie rozlega się śmiech kibica z Hiszpanii – przyp. red.). A jak nie, to pewnie Hiszpania – mówi Connor.
- Kilka zespołów może wygrać wszystko. Polska ma szansę wejść do ćwierćfinałów, a tam już wszystko jest możliwe, o wszystkim decyduje jeden mecz. Spójrzcie na Grecję w 2004. I jej zwycięstwo na mistrzostwach Europy. Czasem może stać się cud – uśmiecha się Palmieri.
- Moje serce jest za Irlandią, moi ulubieni Szkoci się nie zakwalifikowali. A Polacy? Ma Mistrzostwach Świata w Korei mieliśmy słabą grupę, a i tak nie wyszliśmy. Teraz chyba będzie podobnie – dopowiada Łapiński.