Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia. Szczegóły znajdziesz w Regulaminie.

Rozumiem

Wtorek, 19/03/2024

Portal dzielnic: Orunia Dolna, Orunia Górna, Lipce, Św. Wojciech, Olszynka, Ujeścisko

menu menu menu menu menu

REKLAMA

Orunia sprzed pół wieku

MojaOrunia.pl » Historia » ...

 7 dodane: 19:29, 27/02/11

tagi:

O tym jak wyglądała Orunia tuż po wojnie, a także w końcówce lat 40-tych i w następnej dekadzie opowiada kilku ówczesnych mieszkańców tej dzielnicy. Wspomnienia są różne: zalane i zniszczone domy, wycieczki „po wodę”, harmider na „Świńskim Rynku”, gazowe lampy przy Sandomierskiej i spacerujące po Trakcie Św. Wojciecha krowy...

Na wale Kanału Raduni rodzina Panasiuk (Teresa Panasiuk - czwarta od lewej)
Na wale Kanału Raduni rodzina Panasiuk (Teresa Panasiuk - czwarta od lewej)
Fot. archiwum rodzinne

Fotografia 1 z 7

Mieszkanie w czynszowej kamienicy przy Trakcie Św. Wojciecha 199. Siedzimy przy stole w jednym z pokoi. Wraz ze mną jest tutaj jeszcze kilka osób. Wszyscy pochodzą z jednej rodziny. Najmłodszy z moich rozmówców liczy sobie ponad 60 lat, najstarsza przedstawicielka rodu w tym roku obchodzi 80 urodziny. Oprócz więzów krwi, łączy ich coś jeszcze. Punktem wspólnym jest Orunia – dzielnica, do której trafili po wojnie, dzielnica, w której się urodzili i dzielnica, w której się wychowywali.

Zanim zaczniemy ten oruński „powrót do przeszłości”, trzeba podać jeszcze jedną informację. Członkiem rodziny, której losy będą tutaj opisywane, jest Przemysław Kluz, dziennikarz portalu MojaOrunia.pl. To dzięki jego staraniom udało się zebrać tak szacowne grono w jednym czasie i miejscu.

Wjeżdżamy do innego świata
Jako pierwszy, swą opowieść zaczyna Bogdan Stopa. W 1946 roku, kiedy jego rodzina ruszyła z województwa lubelskiego do Gdańska, miał 12 lat.
- Podróż trwała kilka dni. W wagonie wieźliśmy cały nasz dobytek. Mieliśmy także i krowę, którą mama nazywała żywicielką. Bez niej byłoby naprawdę trudno, wszędzie dookoła panował straszny głód. Pamiętam jeszcze łuny pożarów nad Warszawą. Wszędzie widzieliśmy wielką biedę i wiele zniszczeń – opowiada pan Bogdan.

Nie inaczej było u celu ich podróży. Gdańsk powitał ich wypalonymi budynkami i gruzem na ulicach. Ale jak mówi pan Bogdan, dla niego to był już inny świat – trafił z Polski „C” do wielkiego miasta. Tu po raz pierwszy zobaczył tramwaj.
- Wsiedliśmy do „szóstki”. W środku drewniane siedzenia. Po obu stronach ulicy duże domy. Jak z opowiadania. Nigdy czegoś takiego nie widziałem – wspomina.

Orunia nie była tak zniszczona jak centrum Gdańska.
- Kamienice były w lepszym stanie. Na ulicach kostka bazaltowa, chodniki w wielu miejscach były całe. Dla dzieciaka ze wsi, to wszystko była zupełnie inna technika – przekonuje mój rozmówca.

Na Oruni widać morze
Cała rodzina (łącznie 7 osób) zamieszkała przy ulicy Nowiny 84.
- To był duży, piętrowy dom. Miał altanę. W niej znaleźliśmy mnóstwo zabawek, których nigdy w życiu na oczy nie widziałem –  pan Bogdan uśmiecha się na to wspomnienie.

Emocji nie kryje też Teresa Panasiuk, najstarsza z opisywanego tu rodzeństwa. Dziś ma 80 lat, ale wiele z ówczesnych historii pamięta „jakby to było wczoraj”.
- Spacerowaliśmy wraz z ciotką po Nowinach. Weszliśmy na jakieś większe wzniesienie. Po jednej stronie – tylko woda. Pamiętam, jak krzyknęłam: „Boże, widzę morze!”. Ale ciocia mówi: „To nie morze, to zalew”. Do ulicy Żuławskiej wszystko było zalane. Całe Niegowo było pod wodą. Widać było tylko dachy domów i korony drzew – relacjonuje pani Teresa.
- I na tym tle powiewały jeszcze, zawieszone na budynkach flagi. Każdy kto zajmował dom, zaznaczał w ten sposób, że miejsce to jest już zajęte. Biała flaga oznaczała Niemców, biało-czerwona – Polaków – dodaje pan Bogdan.

Głód zaglądał w oczy
Już w 1946 roku na Oruni funkcjonowały piekarnie. Jedna z nich (według moich rozmówców prowadził ją mężczyzna o nazwisku Jaworski) znajdowała się na ulicy Oruńskiej (dzisiejszy Trakt Św. Wojciecha), druga przy dzisiejszym Żeliwiaku (przy Trakcie Św. Wojciecha koło numeru 163). Nie wszystkich jednak stać było na tego typu zakupy. Nic dziwnego więc, że niektórym głód zaglądał w oczy.
- Gdańszczanie niemieckiego pochodzenia nie mieli tutaj łatwo. Do mojej cioci przychodziła właśnie taka trójka dzieci i zawsze było: „kawałek chleba, kawałek chleba”. To byli jeszcze przedszkolacy, trzymali się za ręce, po polsku mówić nie umieli. U nas też było biednie, ale ciotka zawsze jakiś kawałek chleba dla nich znalazła – wspomina pani Teresa.

- Niemców było tutaj dużo. W większości, dzieci, kobiety i starsze osoby. Mężczyźni poszli na wojnę. W 1947 rozpoczęła się ich deportacja do Niemiec. Na Gościnnej był ich punkt ewakuacyjny – wchodzi w słowo pan Bogdan.

Mamy targowisko i nowy adres
Oprócz budynków, zajmowane były również ogrody. Ludzie sadzili w nich warzywa. Hodowali świnie, krowy, a nawet konie. Te ostatnie służyły jako środek transportu. Nie było autobusów, tramwaj kursował do ulicy Gościnnej, samochód stanowił prawdziwy luksus.

W latach czterdziestych zaczął też funkcjonować „Świński Rynek” (na wysokości Trakt Św. Wojciecha 140, w pobliżu swoją siedzibę ma teraz tam administrator, BOM nr 4). Targowisko to było odwiedzane nie tylko przez mieszkańców Oruni. Sprzedawcy i kupujący zjeżdżali z różnych części Pomorza.
- Można tu było kupić świniaki, kury, warzywa. „Świński Rynek” otwarty był w poniedziałki i czwartki – mówi Weronika Leśniewska, „z domu Stopa, szóste dziecko w rodzinie”. Urodziła się w 1946 roku, już na Oruni.

W 1947 cała rodzina przeniosła się na Trakt Św. Wojciecha 199. Przed wojną swą siedzibę miał tutaj rzeźnik. W czasie walk o wyzwolenie Gdańska kamienica została poważnie zniszczona. Pocisk urwał kawał duchu i uszkodził ścianę budynku.
- Nie było drzwi, okien. Wszystko remontowaliśmy własnym sumptem. Nikt nam nie pomagał. Administracja tutaj właściwie nie funkcjonowała. Co ciekawe, kapitalnego remontu w tej miejskiej kamienicy nie było tutaj od 1946 roku – opisuje pani Weronika, która mieszka tutaj do dziś.

W zimie zamarzały wodociągi. Najbliższa, czynna pompa była często kilkaset metrów od domu. Nie było wyjścia, kładło się drewnianą beczkę na sanki i rozpoczynało eskapadę „po wodę”. Aura dawała się we znaki także w inny sposób. W 1948 roku lodowa kra na Raduni była tak wielka, że „nie zmieściła” się pod drewnianym mostkiem (na wysokości wejścia do Parku Oruńskiego). Kra spiętrzyła się i mostek „podniósł się” do góry.

Nie wszystko było...jasne
To co wspominają moi rozmówcy, to również „egipskie ciemności”, jakie w latach czterdziestych panowały na Oruni.
- Sytuacja nie wyglądała jeszcze tak źle na odcinku od Biskupiej Górki do Sandomierskiej. Tam funkcjonowało jeszcze oświetlenie gazowe. Wszystko obsługiwał jeden facet. Jeździł na rowerze, dojeżdżał do takiej lampy, pociągał bosakiem za metalowe oczko i lampa się zapalała – tłumaczy 71-letni Kazimierz Stopa.
- Ale jak się szło w nocy z Gościnnej w stronę Pruszcza to nic widać nie było. Ciemno, choć oko wykol, ,można było się zderzyć głowami i brzuchami – śmieje się pani Weronika.

Zdzisław Stopa, najmłodszy z moich rozmówców, żartuje, że oświetlenie było wówczas montowane na Oruni od święta. I to dosłownie.
- Jak działo się coś politycznego, to z okazji jakiegoś tam socjalistycznego święta, dochodziły do nas takie wynalazki – mówi żartobliwie.
- No rzeczywiście, pierwsza lampa w tej części Oruni została założona w 1948 roku. To było przy Parku Oruńskim, lampa nie została zawieszona na słupie, a dyndała na kablu. Ale faktycznie zamontowali ją z okazji jakiegoś politycznego wydarzenia – wchodzi w słowo pan Bogdan.

Polityka wchodzi do przedszkola
Za chwilę przy stole robi się weselej. „Polityczne święta” nasuwają kolejne, oruńskie wspomnienia.
- A pamiętacie wierszyki, jakich Weronika uczyła się w przedszkolu w Parku Oruńskim? „Hydra potworna, hydra faszyzmu, znowu podąża na kraj komunizmu!” – śmieje się pan Zdzisław.

Wywołana do tablicy pani Weronika wzrusza ramionami.
- Oni nie dają mi z tym spokoju – uśmiecha się.
- No nie tylko ona musiała uczyć się w przedszkolu takich głupot. Pamiętam jak przed leżakowaniem maszerowaliśmy dwójkami i krzyczeliśmy: „Stalin, Bierut, Rokossowski!” – pan Zdzisław nie może powstrzymać się od śmiechu.

Kiedy w 1953 roku umarł Stalin, to tę nowinę i wszystkie pochwalne peany na temat „Słońca Narodów” można było usłyszeć w usytuowanych na terenie Parku Oruńskiego głośnikach. Dzieci z pobliskiego przedszkola również musiały brać udział „w uroczystościach”. Co ciekawe, w latach 50-tych Park Oruński był ogrodzony. Wszystkiego pilnował stróż.

To była inna Orunia
W tym okresie, zdaniem moich rozmówców, centrum Oruni znajdowało się przy ulicy Sandomierskiej.
- Przynajmniej z handlowego punktu widzenia. To tutaj w latach 50-tych były sklepy spożywcze, odzieżowe. Mieliśmy też księgarnie – opowiada pani Weronika.

Na Oruni funkcjonowały również trzy kuźnie. Jedna przy ulicy Gościnnej, druga przy opisywanym wyżej „Świńskim Rynku”, kolejna na wysokości dzisiejszej Stacji Shella przy Trakcie Św. Wojciecha.

Lata 50-te to również nietypowe widoki na dzisiejszym Trakcie Św. Wojciecha.
- Na Oruni gospodarze wspólnie wynajmowali pastucha. Rano zbierał on wszystkie krowy, a później wędrował z nimi po głównej ulicy (w późniejszych latach „wycieczki” odbywały się już wzdłuż wału kanału Raduni). Skręcał w Starogardzką i tam gdzieś pasły się one na polach – przypomina sobie pan Kazimierz.

- Tamte czasy kojarzą mi się z tutejszym zapachem ziemi. Na wiosnę wszystko tak pięknie pachniało. Ludzie pracowali w ogrodach. Mało kto zamykał swoje domy na klucz. To była inna Orunia niż dzisiaj – zamyśla się pani Weronika.

W następnych tygodniach opublikujemy kolejną część "oruńskich wspominek", którymi podzielili się z nami członkowie opisywanej tu rodziny.

Rozmawiali: Weronika Leśniewska, Teresa Panasiuk, Bogdan Stopa, Kazimierz Stopa, Zdzisław Stopa.
Na wale Kanału Raduni rodzina Panasiuk (Teresa Panasiuk - czwarta od lewej)

Na wale Kanału...

Orunia sprzed pół wieku

Orunia sprzed...

Orunia sprzed pół wieku

Orunia sprzed...

Orunia sprzed pół wieku

Orunia sprzed...

 Kazimierz Stopa na ulicy Oruńskiej (dzisiejszy Trakt Św. Wojciecha)

Kazimierz...

Mąż Teresy Panasiuk, Stanisław (pierwszy z prawej) z ojcem i bratem

Mąż Teresy...

Ojciec moich rozmowcow Konstanty Stopa z sąsiadem Forysiukiem

Ojciec moich...

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (10)

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

awatar

gosc

89.71.186.*

22:29, 01/11/14

Witam może ktoś mi pomoże,czy ktoś pamięta koło świńskiego rynku był taki zakład mechaniczny samochodowy coś takiego dokładnie nie pamiętam bo mi tylko coś tam świta bo byłam dzieckiem .Szukam ponieważ ktoś tam ...wiecej

zgloś naruszenie
awatar

gosc

83.25.218.*

11:11, 30/10/13

"świnski rynek to trakt św,Wojciecha 169 sprostowanie , tu sie urodziłam 63 lata temu a moja wnuczka jest piątym pokoleniem które miesza w tym mieszkaniu

zgloś naruszenie
awatar

gosc

89.69.198.*

20:24, 17/01/12

Mieszkam w Nowym Porcie ze swiadomego wyboru i jestem zakochany w tych dzielnicach Nowy Port i Orunia to miejsca niezwykle. czesto odwiedzam znajomych na Oruni i ich dzialke. Pamietam jeszcze ulice Sandomierska ...wiecej

zgloś naruszenie
awatar

gosc

89.74.239.*

19:45, 10/03/11

a moze ktos pamieta jak z gdanska jechal raid monte carlo ,po ulcy jednosci robotniczej w latach 60 tych

zgloś naruszenie
awatar

gosc

89.74.227.*

07:41, 01/03/11

fajny tekst, tylko poproszę na drugi raz jak najwięcej starych zdjęć, zwłaszcza z dawnej ul. Jedności Robotniczej-jeśli to realne.Pozdrawiam! Maciej

zgloś naruszenie
awatar

0125gd

83.25.88.*

20:27, 28/02/11

na piątym zdjęciu droga piękna, prosta niczym stół...

zgloś naruszenie
awatar

gosc

89.73.51.*

18:37, 28/02/11

Już się nie mogę doczekać.

zgloś naruszenie
awatar

gosc

62.61.53.*

16:58, 28/02/11

Dziś prawdziwych oruniaków już nie ma, tylko tramwai, tramwai żal! :D

zgloś naruszenie
awatar

Yuka29

89.74.253.*

07:04, 28/02/11

Lubię czytać historie związane z Orunią, snute przez samych mieszkańców. To daje zupełnie inną perspektywę. W bogatej przeszłości dzielnicy jest jej siła na przyszłość... No i zdjęcie Traktu sprzed lat! NIE ...wiecej

zgloś naruszenie
awatar

gosc

89.78.241.*

02:57, 28/02/11

Bardzo miło czytało mi się te wspominki. Co prawda już nie mieszkam na Orunii ale z sentymentem wracam tam z każdym moim spacerem po tej części Gdańska. Ja również pamiętam "inną Orunię" a było to zaledwie 25 ...wiecej

zgloś naruszenie

REKLAMA

REKLAMA

Ostatnie ogłoszenia

• Wiecej ogłoszeń