- To jest decyzja, która wszczyna wpis konserwatorski na bardzo dużym obszarem rewitalizowanym Oruni. Wstrzymuje wszelkie działania inwestycyjne — ostrzega wiceprezydent Piotr Grzelak.
Urzędnik w ten sposób wypowiada się o jednej z ostatnich decyzji konserwatora zabytków Igora Strzoka, który rozpoczął procedurę wpisu obszarowego części Oruni do rejestru zabytków.
"Zabrania się robót budowlanych"
Strzok pełnił swój urząd do 15 grudnia 2023 r. W jednej z jego ostatnich decyzji czytamy, że wpis do rejestru zabytków nieruchomych województwa pomorskiego obejmuje historyczne "przedmieścia południowego Gdańska obejmującego układ ruralistyczny Oruni oraz układ ruralistyczny Starych Szkotów raz z ich otoczeniem(...)".
W obwieszczeniu tym wskazano też, że od dnia wszczęcia postępowania do momentu aż decyzja stanie się ostateczna "zabrania się prowadzenia prac konserwatorskich, restauratorskich, robót budowlanych i podejmowania innych działań, które mogłyby prowadzić do naruszenia substancji lub zmiany wyglądu zabytku. Zakaz ten dotyczy także robót budowlanych objętych pozwoleniem na budowę albo zgłoszeniem, a także działań określonych w innej decyzji pozwalającej na ich prowadzenie".
- Żeby było jasne, nie jesteśmy przeciwni ochronie zabytków. Uważamy jednak, że ten wpis obszarowy wynikał z lenistwa. Zamiast wpisywać konkretne obiekty, co wymaga pełnej inwentaryzacji, został wpisany cały obszar. Wynika to z lenistwa lub braku czasu. My też jesteśmy za tym, by poszczególne obiekty były chronione, ale nie cały obszar. Nie powinno się wylewać dziecka z kąpielą — przekonuje w rozmowie z portalem MojaOrunia wiceprezydent Grzelak.
"Wpis z lenistwa". Strzok mówi o "kłamstwach miasta"
Nie jest tajemnicą, że gdańscy urzędnicy wielokrotnie ścierali się ze Strzokiem, m.in. w kwestii ochrony zabytków na Oruni.
Udało nam się skontaktować z byłym konserwatorem Igorem Strzokiem. - Jeśli Miasto twierdzi ze ta decyzja pomorskiego wojewódzkiego konserwatora zabytków o rozpoczęciu procedury wpisu obszarowego części Oruni do Rejestru Zabytków zatrzyma "wszelkie prace remontowe i budowlane" w Oruni, to z przykrością muszę skonstatować, że miasto kłamało, kłamie i zapewne niestety kłamać jeszcze będzie — komentuje.
- W kwestiach współpracy ze mną miasto posługiwało się wojewódzkim pomorskim konserwatorem zabytków jako pretekstem dla skrawania własnej indolencji w dziedzinie ochrony zabytków jak również urbanistyki i architektury oraz remontów zabytkowego zasobu mieszkaniowego będącego w jego zarządzie — dopowiada Strzok.
Rozmówca portalu podkreśla, że "procedura wpisu nie obejmuje całej Oruni, lecz pewne fragmenty te właśnie najstarsze, gdzie w sposób ewidentne widoczny zachowała się historyczna zabudowa lub historyczne podziały parcelacyjne".
Miasto chce uchylić decyzję byłego konserwatora
- A dlaczego to zrobiliśmy, jest wyjaśnione w decyzji konserwatorskiej o rozpoczęciu procedury. To nie jest tak, ze konserwator, odchodząc w dniu 15 grudnia, dzień wcześniej podpisał arbitralnie dokument, że Orunia jest chroniona i nie wolno tam nic robić. Proces wpisu obszarowego do rejestru zabytków poddany jest procedurom, które są ustawowo określone i trwają wiele miesięcy. Ta decyzja była omawiana u nas znacznie wcześniej. Natomiast ja podjąłem decyzje o rozpoczęciu takiego wpisu dopiero gdy wszystkie opracowania eksperckie wymagane prawem zostały zgromadzone. Zazwyczaj zamawialiśmy je dopiero po ogłoszeniu procedury, co bardzo ja wydłużało — mówi.
Strzok zapewnia, że "w przypadku Oruni już w marcu 2023 r. przeprowadziliśmy przetarg na opracowania eksperckie". - I przez następne osiem miesięcy gromadziliśmy materiał, tak by okres od rozpoczęcia do ukończenia procesu wpisu został maksymalnie skrócony i trwał tylko tyle, ile przepisy wymagają dla niezbędnej wymiany korespondencji. Oznacza to ze, jeśli strony, w tym Miasto, nie będą stosować obstrukcji, decyzja jest planowana na około 15 maja 2024.
Strzok wskazuje, że miasto może odwołać się do ministerstwa. - Fakt złożenia odwołania nie znosi jednak ograniczeń dla działań inwestycyjnych na objętym procedura terenie. A procedury odwoławcze w MKiDN trwają zazwyczaj wiele miesięcy - zauważa.
Miasto chce uchylić decyzję byłego konserwatora. - Sprawdzaliśmy temat na komitecie rewitalizacji. Są rozstrzygnięcia, że może nowy konserwator może tę decyzję wycofać. W tej sprawie występujemy do nowego wojewódzkiego konserwatora zabytków i będziemy starali się postawić to na agendzie jako jeden z pierwszych punktów do załatwienia — mówi nam wiceprezydent Grzelak.
Byłego wojewódzkiego konserwatora pytamy, co w momencie, jeżeli jego decyzja się utrzyma? Czy na obszarze chronionym Oruni rzeczywiście nie będzie można przeprowadzać żadnych prac? Co mają na przykład zrobić mieszkańcy kamienicy, którzy podejmą decyzje o jej remoncie?
Konserwator zapewnia, że prace na Oruni są możliwe
- W takiej sytuacji trzeba się zwrócić do wojewódzkiego urzędu ochrony zabytków o zezwolenie na wykonywanie prac remontowych na obszarze, który podlega obecnie procedurze wpisu do rejestru. Formalnie Ustawa o Ochronie Zabytków (...) zakazuje wszelkich prac na obiektach podlegających wpisowi do rejestru i nie czyni rozgraniczenia na obiekty i obszary — odpowiada Strzok.
Czy więc rzeczywiście jest zakaz wszelkich prac na takim obszarze? Strzok przekonuje, że nie.
- Warto przypomnieć sobie, jak rozwiązywałem podobne problemy w przypadku podlegających wówczas procedurze wpisu niektórych terenów Stoczni Gdańskiej, ale także innych zabytków jak, chociażby tak zwanego Domu Polskiego przy ulicy Wałowej. Zleciłem prawnikowi WUOZ wykonanie ekspertyzy prawnej dotyczącej możliwości zezwalania na takie prace i posiadając tę opinię, wydawałem zezwolenia na ich prowadzenie — mówi.
- Kierowałem się naczelną zasadą ochrony zabytków, która mówi, że działania prawne podejmowane dla ich ocalenia nie mogą skutkować pogorszeniem się ich stanu technicznego. Dlatego wydawaliśmy zezwolenia na remonty dachów, wymianę stolarki, zabezpieczenia o charakterze konstrukcyjnym. Słowem na bardzo szeroki wachlarz prac niezbędnych dla utrzymania lub poprawienia stanu technicznego i ratowania substancji zabytkowej - zapewnia.
W Dębkach protesty
- Inwestorzy ze Stoczni Cesarskiej czy Stoczni Gdańskiej występowali do mnie z odpowiednimi wnioskami. I te prace były przeprowadzane. Jeśli ma się dobrą wolę i chęć dialogu, a nie szuka się zewnętrznych usprawiedliwień dla swego imposybilizmu, to nie ma żadnego problemu, by się porozumieć. Jeśli mogą to robić prywatni inwestorzy, jeśli w trudnych kwestiach mogliśmy porozumieć się z Sopotem czy Gdynią, to nie widzę przeszkód dla dialogu Gdańska z urzędem PWKZ — przekonuje rozmówca portalu.
Warto jednak dodać, że w ostatnich dniach swojego urzędowania Strzok podjął też podobną decyzję o wpisie do rejestru zabytków wsi Dębki wraz z lasem i plażą. Przeciwko tej decyzji, o czym informował portal Zawsze Pomorze, protestowało ponad 1200 osób, którzy podpisali stosowną decyzję.