Oruński Dom dla Dzieci, który pod koniec lutego został poważnie uszkodzony w wyniku pożaru, już funkcjonuje. Pomogło nam bardzo wielu ludzi, bez nich nie dalibyśmy rady - mówią zarządcy tego miejsca.
- Zaintersowanie mieszkańców, firm, radnych, miasta - to wszystko przekroczyło nasze najśmielsze wyobrażenia - mówi Piotr Wróblewski, szef Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej, która prowadzi kilka Domów dla Dzieci. W tym również ten na Trakcie św. Wojciecha 377 A, który pod koniec lutego został poważnie uszkodzony w pożarze. Ogień wybuchł w położonym tuż obok warsztacie samochodowym.
W Domu na Trakcie wymieniono już wszystkie okna, naprawiono dach, wyremontowano łazienki. Zakupiono też nowe wyposażenie, które uległo zniszczeniu podczas pożaru. Placówka interwencyjna przy Trakcie św. Wojciecha została wyposażona w nowe meble, komplet pościeli - od kilku dni jest już gotowa na przyjęcie nowych lokatorów.
Przez ostatnie dwa miesiące pracowali tutaj także więźniowie. Czterech mężczyzn, oddelegowanych z Zakładu Karnego na Przeróbce, pomagało cały miesiąc. Zajmowali się pracami budowlanymi.
- To wydatnie obniżyło koszty całego remontu - komentuje Wróblewski.
W całą akcję wydatnie zaangażowali się również wolontariusze. Dom był sprzątany między innymi przez lokalnych radnych osiedla, dzieci i wychowaców z Gościnnej Przystani i innych Domów dla Dzieci. W sumie przewinęło się tutaj kilkadziesiąt osób. - Nie udało nam by się wszystkiego skończyć tak szybko, gdyby nie ich pomoc. Jestem im bardzo, bardzo wdzięczny, że zechcieli poświęcić swój czas dla naszego Domu - mówi Wróblewski.
Od kilku dni placówka interwencyjna przy Trakcie św. Wojciecha już funkcjonuje. Może przyjąć kilkanaście dzieci.