Volksschule w Gute Herberge
Najstarszy budynek szkoły powstał najprawdopodobniej w 1920 roku ze środków Gdańskiego Senatu. Status szkoły „senackiej“ pozwalał na bezpłatną naukę dzieciom, które ukończyły siódmy rok życia. Wcześniej dzieci z Lipiec, czyli z Gute Herberge (niemiecka nazwa Lipiec), uczyły się w domu przylegającym do szkoły. W nowym budynku uczniowie i nauczyciele mieli do dyspozycji dwie klasy. Oprócz tego znajdowało się tam także mieszkanie kierownika, gabinety oraz pomieszczenia gospodarcze.
Z przedwojennych czasów zachował się pisany gotykiem dziennik frekwencji uczniów, prowadzony od 1935 do 1939 roku. Na jego podstawie możemy odtworzyć życie Volksschule w Gute Herberge. Dowiemy sie z niego na przykład, że dyrektorami placówki przed wojną byli panowie Stahnke i Arndt, a nauczycielami pan Duszyński oraz pani Lange. Niestety, nie zachowały się ich imiona. Nie wpisywano ich do dziennika, gdyż nie były potrzebne. Uczniowie, ze względu na szacunek, używali tylko nazwisk swoich pedagogów.
Z lektury dziennika można wywnioskować także, iż starsze dzieci z rolniczych Lipiec zamiast edukacji musiały wybrać pracę w gospodarstwie rodziców. Wniosek taki można wysnuć obserwując liczbę uczniów w klasach, im wyższa klasa, tym mniej uczniów. Na przykład w roku 1939 w skład oddziału VIII wchodziło tylko pięciu uczniów, a klasę VII stanowił tylko jeden chłopiec. Tymczasem we wcześniejszych klasach nauki pobierało około dwadzieścioro dzieci. Na tej podstawie można też obliczyć, że przed wojną w szkole uczyła się około setka dzieci.
Ekumeniczna szkoła
Z dziennika można dowiedzieć się również, jak kształtowała się przynależność wyznaniowa uczniów. We wrześniu 1935 roku około 35 procent uczniów stanowili katolicy, resztę ewangelicy. Ci pierwsi byli parafianami kościoła w Św. Wojciechu, drudzy uczęszczali do kościoła św. Jerzego w Oruni. Co ciekawe, w szkole religii nauczali księża obu wyznań.
Z nauczycielskich notatek zapisanych w dzienniku czytamy także o poszczególnych uczniach. I tak w kwietniu 1938 roku Selke Rudi został „ukarany za nieposłuszeństwo“, a Horst Kamiński „wagarował“. Opisana jest tutaj także tragiczna historia dwunastolenteniej Helgi Schulz, która zraniła się w nogę i na dzień przed wakacjami zmarła na tężec.
Czasy powojenne
W pierwszych tygodniach 1945 roku ludność niemiecka zaczęła wyjeżdżać z Gdańska. Jej miejsce stopniowo zapełniała ludność polska. Szkoła wznowiła swoją działalność, początkowo jako jednoklasowa, żeby w wraz z napływem ludności rozrosnąć się do klas trzech. Cały czas w użytku, zapewne ze względu na brak zamiennika, pozostawał przedwojenny dziennik.
Miejscowa ludność wraz z kadrą nauczycieslską, składającą się wtedy z dwójki nauczycieli – Bronisławy Wałaszczyk i dyrektora, Ryszarda Arendzikowskiego – poradziła sobie z remontem szkoły. Naprawiono dach, oszklono okna, wstawiono drzwi, do których dopasowano nowe zamki i klucze.
W pierwszym, powojennym roku, kilku uczniów wyjechało, najprawdpodobniej do Niemiec. Z szesnastu uczniów tylko dwunastu ukończyło rok szkolny, którego zwieńczenie nastąpiło w połowie lipca i „zakończono go uroczystością, na której obecni byli rodzice dziatwy szkolnej“, jak napisał w dzienniku dyrektor Arendzikowski.
Trzeba pamiętać, że trzy pierwsze lata powojenne były bardzo ciężkie dla miejscowej ludności. Powódź i wyjątkowe chłodne miesiące letnie nie pozwoliły rolniczej ludności zebrać odpowiednich plonów. Sytuację ratowały dary z UNRR-y. Dopiero w roku 1948 sytuacja zmieniła sie na tyle, że jak pisze dyrektor szkoły „rodzice nie szczędzili pieniędzy na zorganizowanie wycieczki nad morze“.
W nastepnym roku uczniowie odbyli także wycieczkę statkiem z Gdańska na Hel. Zaczęto odbudowywać bibliotekę, na którą fundusze zbierano podczas zorganizowanego w szkole „Święta Morza“. Udało się wtedy uzyskać kwotę 1600 zł.
Ocena niedostateczna z języka macierzystego
Kolejne lata to coraz większy napływ polskich repatriantów i masowe wyjazdy ludności niemieckiej. Liczba uczniów wzrosła do setki. W szkole następuje proces polonizacji dzieci niemieckich rolników, którzy postanowili pozostać na ojcowiźnie. W dzienniku wszystkie dzieci, także te urodzone w przedwojennym Gdańsku i noszące niemieckobrzmiące nazwiska, w rubrykach „język macierzysty“ wpisany mają język polski. Paradoksalnie 90 procent z nich na koniec roku uzyskało ocenę niedostateczną z języka polskiego. W tym samym roku dyrektor wpisuje do dziennika notatkę: „(niemieckojęzyczne) dzieci rozumieją, co się do nich mówi i względnie dobrze odpowiadają własnymi słowami“.
Nowy budynek
Liczba uczniów stale rosła. W roku 1953/54 w szkole w Lipcach uczyło sie już 124 dzieci, a w roku 1960/61 już 265. W 1965 roku plan rozbudowy szkoły został ujęty w programie czynu społecznego, lecz budowa ruszyła dopiero dwa lata później. 5 kwietnia 1967 roku odbyło się uroczyste wmurowanie aktu erekcyjnego pod nowy pawilon szkolny. Prace ukończono we wrześniu tego samego roku. Od tego momentu młodzież mogła korzystać z nowego budynku o powierzchni 630 m.kw., w którym znalazło się pięć sal lekcyjnych, toalety oraz duży hall. W kolejnych latach wyremontowano stary budynek szkoły oraz wygospodarowano w nim miejsce na salę gimnastyczną, bibliotekę i gabinet lekarski. W tym czasie dyrektorem szkoły była pani Aniela Iglokowska, która odeszła na emeryturę we wrześniu 1969 roku.
W roku 1973 rozpoczęto prace nad rozbudową zaplecza sportowego. W ciągu dwóch lat podniesiono teren pod boiskiem, ogrodzono go murem oraz siatką, oraz wyposażono w sprzęt sportowy. W pracach, jak pisał Głos Wybrzeża, pomogły zakłady, które objęły „opieką“ szkołę nr 41: MPO Gdańsk oraz Hydrogeologia.
Ostatnie 30 lat
W latach 70. w szkole w Lipcach uczyło najwięcej w jej historii nauczycieli. Sytuacja zmieniła się w latach 80., kiedy pedagogom umożliwiono wcześniejsze przejście na emeryturę oraz obniżono wynagrodzenie. W tamtym czasie w całym Gdańsku zaczęło brakować nauczycieli.
W latach 90. dyrektorką placówki była pani Anna Ostrowska. W tym okresie w szkole przeprowadzono jeszcze jeden większy remont: wybudowano łącznik pomiędzy starym i nowym budynkiem szkoły, co bardzo ułatwiło komunikację pomiędzy dwoma jego częściami.
Tekst powstał na podstawie publikacji „Ale to już było...“ pani Teresy Górzyńskiej-Frask, powstałego z okazji 50-lecia Szkoły Podstawowej Nr 41 w Gdańsku Lipcach.
Pani Teresa jest obecnie naczucielką języka polskiego w VII Liceum. W pierwszej połowie lat 90. pracowała w właśnie w SP Nr 41.