Doping można określić jednym słowem – ŻENADA! Co kilka minut jeden z kibiców krzyknął „Jechać z volksdeutschami” inny „Jedziemy z nimi”(pytanie tylko gdzie?). Inny powiedział wierszyk „Ja nie śpiewam i nie tańczę, ja pierdolę pomarańcze. Lepiej już zacznijcie grać, bo mi się chce k***a spać!”. Grupka widzów śpiewała „ Już za cztery lata Polska będzie mistrzem świata” lub krzyczeli „szarańcza”, gdy przy piłce był grający z numerem trzecim Marek Motyka. Gdy speaker zawodów prosił o doping dla naszych „orłów” większość okalających mnie osób pomyślała o ‘Hymnie Uwielbienia PZPN-u’.
Kończąc już wątek stadionowy, muszę powiedzieć, że poczułem się jak na Baltic Arenie (PGE Arena Gdańsk). Pełno różnych stoisk, gdzie zamiast „giętej’ czy karkówki były: krówki, wata cukrowa, popcorn, gofry, napoje...trochę jak na pikniku czy festynie.
Następnego dnia z samego rana (ok. 11) wyruszyłem na Długi Targ by moja twarz na zawsze znalazła się na Rodzinnym Zdjęciu Gdańszczan. Gdy fotograf w końcu zdecydował się strzelić fotkę podszedłem do ankieterki DB. Przysłuchiwałem się odpowiedziom innych na pytania o Gdańsku. Wniosek, jaki mogę z tego wysnuć to, że większość jest dumna z bycia Gdańszczaninem, ale nie oceniają pozytywnie zarządzania miastem. Takiej ilości osób nie mogli zmarnować członkowie grupy „Nic o nas bez nas”, którzy przekonywali mieszkańców do swoich poglądów...Ja poszedłem oglądać stare zdjęcia Gdańska z lotu ptaka. Na próżno było szukać tam Oruni, ale i tak fajnie jest cofnąć się 90 lat wstecz.
Jeśli miałbym oceniać zjazd według szkolnych ocen dałbym 4+. A Ty jak go ocenisz?