Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia. Szczegóły znajdziesz w Regulaminie.

Rozumiem

Środa, 24/04/2024

Portal dzielnic: Orunia Dolna, Orunia Górna, Lipce, Św. Wojciech, Olszynka, Ujeścisko

menu menu menu menu menu

REKLAMA

Profil użytkownika

Yuka29

< div class ="naglowek_bloga">

Mordownia :p

 

Strona 10 z 14

1...67891011121314

Raz, dwa, trzy - upokarzac będziesz TY;p

Piątek, 09:50, 29/01/10, tagi:

Na pewno wszyscy pamiętają głośną historię o gimnazjalistce z Gdańska, która na skutek dramatycznych przeżyć w szkole postanowiła odebrać sobie życie...

W szkołach rozpętało się wówczas piekło. Wszyscy rzucili się do realizacji wzmożonych działań wychowawczych, celem uniknięcia takich sytuacji w przyszłości. Okres ten obfitował w szkoleniowe rady pedagogiczne dotyczące przemocy w szkole i jej przeciwdziałaniu. Godziny wychowawcze były poświęcone w całości eliminacji wszelkiej agresji itp. Czasem dochodziło do zupełnie kuriozalnych historii, czyli mówiąc wprost - do przeginania w drugą stronę...

W tym gorącym okresie zdarzyło się, że Junior chodzący wówczas do klasy II po raz pierwszy wrócił do domu z płaczem. Zanosząc się rozrywającym serce rykiem, kategorycznie odmówił pójścia do szkoły dnia następnego i kiedykolwiek później! Uuuu....sprawa była poważna. Tylko co się stało? Pierwszą myślą było oczywiście, że i on padł ofiarą rozwydrzonych bachorów. Sprawa okazała się być jednak bardziej skomplikowaną...

Otóż na godzinie wychowawczej pani zafundowała dzieciom lekcję dotyczącą upokarzania innych osób. Żeby maluchy dobrze zrozumiały to jakże trudne pojęcie, lekcji towarzyszyła „zabawa terapeutyczna”. Polegała na tym, że miały dobrać się w pary i w tychże parach na środku klasy musiały się wzajemnie upokarzać (zmiana na klaśnięcie - w myśl łacińskiej maksymy, "Hodie Caesar, cras nihil" - Dziś jesteś Cezarem, jutro niczym.)...
Pierwszym upokarzającym był Junior. Wyszli z koleżanką pod tablicę i moje dziecię zaczęło edukacyjną zabawę na forum...

- Przykro mi Karolino, ale nie będę się z Tobą teraz bawił, bo mam inne, ważne zajęcia. Może później znajdę trochę czasu!!!

( W taki oto sposób Junior upokorzył koleżankę, aż dziewusze w pięty poszło...;-)))
W tym momencie rozległo się zapowiedziane wcześniej klaśnięcie, a co za tym idzie – zmiana „upokarzacza” w upokarzanego... Teraz Karolina otrzymała swoje pięć minut.

- Wcale nie chcę się z tobą bawić ty debilu, bo jesteś obleśny i paskudny. Nawet jakbyś mi zapłacił nigdy nie będę się z tobą bawiła. W parze też już nigdy z tobą nie stanę!!! A w ogóle to cię nie lubię!!!

Pani zaczęła bić brawo, bo dziewczynka doskonale wyczuła intencję zabawy i w mistrzowski sposób zaprezentowała klasie, czym upokorzenie jest w istocie! Karolina w glorii chwały i poczuciu dobrze wykonanego zadania, odmaszerowała na miejsce... Efekt został osiągnięty, program zrealizowany!

Jak się coś leczy to mogą wystąpić skutki uboczne. Dzieci od tej pory wiedzą już co to upokorzenie, niektóre nawet boleśnie się o tym przekonały! Z niczym tego nie pomylą...

 

 

Zdjęcia

Raz, dwa, trzy - upokarzac będziesz TY;p

Raz, dwa, trzy...

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (2) »

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

Strzelecka popelina;p

Sobota, 15:33, 16/01/10, tagi:

Jak wiadomo, niezbadane są tory lotu strzał Amora. Żaden specjalista od balistyki, nie podjął się jak dotąd, nawet próby wyjaśnienia , dlaczego strzała Kupidyna pokonuje taką, a nie inną drogę. Wali ci taki znienacka w przypadkową osobę, a potem jeszcze strzała się odbija i rykoszetem dosięga kolejnego, niewinnego człeka...

Czy Amor jest snajperem klasy międzynarodowej? Czy też beznadziejnym patałachem jeśli chodzi o umiejętność strzelania?

Celem dla Amora mogą być albo skrajne punkty (A --> Ż) /czytaj. przyciągające się przeciwieństwa/ lub  punkty położone tuż obok siebie (A --> B),które z kolei są oddelegowane do kochania, na zasadzie wzajemnego podobieństwa.

Przypadek pierwszy gwarantuje dziki, nieokiełznany seks oraz namiętność. Przykładem z literatury może być związek Kmicica i Oleńki. On – człek gorączka, żwawy i nadpobudliwy, ona bezpłciowa, nudna jak flaki z olejem. A jednak... trafieni strzałami z nieskalibrowanego łuku, oboje stwierdzili (z pewną dozą rozsądku), że ich progenitura skrzyżowana genetycznie, może zaowocować cechami przydatnymi w przetrwaniu...

Miłością, która wyniknęła z podobieństwa jest niewątpliwie związek dwojga rozpuszczonych jak dziadowskie bicze bachorów, niejakich Romea i Julii. Tu Amor sam się zawstydził swojej strzeleckiej popeliny i rozwiązał problem nieudanego trafienia kategorycznie acz stanowczo...

Istnieje oczywiście możliwość, że uzbrojony blond golas skieruje strzałę, łącząc ze sobą jakieś środkowe litery alfabetu na przykład (F --> U). Co wtedy? Otóż tutaj, zapewne będziemy mieli do czynienia z sytuacją, gdy dopiero zdjęcie USG, przekona kochanków o konieczności bycia razem....

Nie jest jednak jedynym problem samo bycie ustrzelonym, ale miejsce, w które dosięgnęła nas strzała wrednego pokurcza. Niektóre rany wyglądają groźnie, ale nie zagrażają życiu. Są też niewinne draśnięcia, które skutkują powolnym i bolesnym dogorywaniem...

Obserwując otaczające mnie pary, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Amor najczęściej wali w czoło. Niby logicznie, bo to część ciała z rzadka osłonięta, a skutki silnego uderzenia w głowę łatwo przewidzieć... Są i tacy, którzy zarobili strzał w tyłek (tu działanie jest silne ale raczej krótkotrwałe). Najgorzej jest z tymi co na odstrzał wystawili nieopatrznie serce... Medycyna w takich przypadkach jest bezsilna;p

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (3) »

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

Oruńskie stygmaty :p

Poniedziałek, 17:20, 11/01/10, tagi:

Czy to prawda – nie wiem, ale przekaz ustny głosi, że kamienica, w której mieszkam powstała w 1937 roku, jako siedziba dla rodzin żołnierzy Wehrmachtu...  Tak czy siak, liczy sobie sporo lat i na pewno miała w niej miejsce, niejedna dramatyczna historia!

W natłoku spraw codziennych, rzadko myśli się o tym, co dawno przeminęło, choć czasem dzieją się rzeczy, które uruchamiają wyobraźnię. (Mojej zresztą trzeba całkiem mało, by pracowała na najwyższych obrotach;-))

Wchodzę sobie dziś do kuchni, patrzę, a na kafelkach nad zlewem widnieją jakieś dziwne rdzawoczerwone smugi... Jako, że wyżej wisi suszarka do naczyń, pięknie wyjaśniłam sobie tę kwestię, zwalając winę na niedokładne zmywanie naczyń przez Juniora!

Wytarłam dokładnie smugi, wymyłam powtórnie naczynia i z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku udałam się do pokoju.  Wiadomo niestety, że kuchnia jest pomieszczeniem, do którego wchodzi się jednak cyklicznie...

I ponownie ujrzałam broczące ściany... Oops! Jest grubo! Coś mi się zdaje, że „Cud w Sokółce” przy moich oruńskich stygmatach to małe miki! Pomijając kwestię, że w ścianie z przyczyn obiektywnych nie może zmieniać się tkanka, jak nic pasowały mi pozostałe kryteria, niezbędne do zdiagnozowania stygmatów.

-         pojawiają się nagle i spontanicznie - (tak właśnie),

-         często emanują słodki zapach przypominający woń kwiatów -  (oczywiście!)

-         krwawią krwią tętniczą – (patrząc na intensywny krwotok mojej ściany, można tak założyć!)

Yyy, już zaczęłam się zastanawiać nad powiadomieniem Watykanu, kiedy racjonalna (rzadko dochodząca do głosu) część mojego umysłu, nakazała mi jeszcze wleźć na krzesło, by przyjrzeć się szafce od góry (tak tylko dla formalności :)))

Pomysł nie był całkiem od czapy, bo na szafce znalazłam jędrną (jedynie z wierzchu) dynię, która od czasu helloween po prostu...wymiękła;-))

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (5) »

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

LECHIA Noego ;p

Wtorek, 23:04, 05/01/10, tagi:

Mimo wszystko człowiek zwierzęciem stadnym jest, jak już się taki przyzwyczai do przebywania w tłumie & wiecznym rejwachu, to nie ma zmiłuj...

Nadejszła wiekopomna chwila, mojego wyfrunięcia z gniazda. Pisklę ze mnie, co prawda trochę takie hipermarketowe - odświeżane raz nie jeden...ale co tam!

No i się wyprowadziłam, zabierając ze sobą syna, oraz małżona.... „Zachłyst” ciszą i spokojem był jednak, tak intensywny, co krótkotrwały...Jako, że moja platońska połówka, z racji profesji przebywa głównie poza domem, a syn to już PRAWIE jak nastolatek – wyszło na to, że życie domowe prowadzę sobie raczej indywidualnie i we własnym zakresie!

Trzeba było ustalić jakiś środek zaradczy na okoliczność, coraz częstszych (choć ogólnie pouczających) rozmów z sobą samą. Środkiem okazał się być kot dachowiec maści rudej. Żyjątko wykazywało dużą energię, obecnie modnie nazywaną nadpobudliwością psychoruchową. Życie z Adkiem (ADHD), na dłuższą metę zaczęło przypominać obóz przetrwania...

Ulubionym dlań zajęciem, jest skok ze skrzydeł drzwi na głowy (również te siwe i szanowane, jeśli się takie znajdą w pobliżu) i niepohamowana chęć uczestnictwa w toalecie łazienkowej członków rodziny – w tym kąpieli...

Siedzę ci ja w wannie, kot łazi sobie po jej brzegach, ale że brzeg mokrym był, to łażenie skończyło się wpadnięciem kocura do wody. A dalej jak w Hitchkoku...Zwierz się zaczął szarpać celem wyjścia, ja się zaczęłam szarpać celem wyjścia zwierza, woda jak Morze Czerwone, a ciało me wdzięczne -   pełne broczących stygmatów...

Normalnie przegiął! Ze względów wychowawczych postanowiłam nabyć drogą handlu naturalnego kociego wroga... Psa o wyglądzie tak strasznym, jak charakterze nieszkodliwym! No i pojawił się gremlin, w niektórych kręgach zwany buldogiem.

Planowanie mnie zawiodło. Po dwóch dniach układania wzajemnych relacji wyszło im, że najlepszym rozwiązaniem, będzie jednak zawiązanie sojuszu, którego owocnym skutkiem ma być wykończenie mnie...

Najlepsza zabawa – w udawanie ślepych kobył na Wielkiej Pardubickiej, to jest w wariancie z ignorowaniem potencjalnych przeszkód... Mój świeży i nikły dorobek, zaczął się w sposób znaczny acz systematyczny minimalizować...

Ale są jeszcze wieczory, kiedy do łóżka włazi mi na chwilę syn, za synem, kot a za kotem pies...
Mówię – Boszeeee, chyba nam się, nie wiedzieć kiedy zrobiła Arka Noego! (mamy też rybki, ale one się do łóżka nie pchają tymczasem)...
Na co junior rdzennym gdańszczaninem będąc, odrzekł – Mówi się mamo, LECHIA NOEGO!!!

Zdjęcia

LECHIA Noego ;p

LECHIA Noego ;p

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (3) »

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

Yuka świątecznie (prawie jak Najdżella);p

Czwartek, 22:30, 17/12/09, tagi:

Nadejszła wiekopomna chwila, że nawet mnie wymogi tradycji pognały do kuchni...

Więc owszem, weszłam tam, dzikim wzrokiem omiotłam „duszę każdego mieszkania”, po czym wyszłam... Stwierdziłam bowiem, że do świątecznych kulinariów najistotniejszy jest plan!

Przeczytałam kiedyś w bardzo pożytecznej książce, której tytułu niestety nie pamiętam, kilka praktycznych porad, które wywiesiłam sobie na lodówce!

  1. Świeże ziemniaki nie mają korzeni, łodyg ani  bujnego listowia!
  2. Kiedy marchew można zawiązac na supeł, prawdopodobnie nie nadaje się do spożycia!
  3. Mąka jest zepsuta kiedy się rusza!
  4. Kiedy jajko puka do ciebie od środka, raczej go nie jedz!
  5. Jeśli otwarcie lodówki powoduje pikietę bezpańskich psów pod domem, wyrzuc mięso!
  6. Wkładanie pustych opakowań z powrotem do lodówki, to stary trick, ale jest skuteczny tylko wtedy, gdy masz gosposię!
  7. Odpuśc sobie mrożonki, które stały się integralną częścią zamrażalnika!
  8. Mleko jest zepsute kiedy zamienia się w jogurt, jogurt jest zepsuty kiedy upodabnia się do twarogu, twaróg jest zepsuty kiedy wygląda jak żółty ser, Ser cheddar jest zepsuty kiedy wygląda jak Brie, a ty wiesz, że tego nie kupowałaś!!!
  9. SÓL- NA SZCZĘŚCIE SIĘ NIE PSUJE!!!!

Khem, khem... zatem w domu mam sól, co może oznaczac pewną obiektywną trudnośc w przygotowaniu dwunastu dań wigilijnych...

W ramach porannego fitnessu, przytaszczyłam zatem kilka siat wypełnionych po brzegi (a nawet z meniskiem wypukłym) produktami, by następnie oddac się z wdziękiem i pasją gotowaniu.

Najpierw jednak zaznaczyłam na swojej liście rzeczy które:

-nie wychodzą mi (...)

-nie lubię ich robic (...)

Wyszło, że jedyną rzeczą którą z dużą dozą tolerancji można podciągnąc pod danie świąteczne choc nie wigilijne, jest pasztet ;-))) Zatem napiekłam pasztetu w ilościach przemysłowych i postanowiłam chytrze przedilowac go na inne potrawy! W ten oto sposób weszłam w posiadanie: pierogów, uszek i obietnicy dostawy zgarmażerowanych ryb wszelakich!

 

PS. Brakuje mi jeszcze makowca, więc jakby ktoś czuł się na siłach, to ja pasztet jeszcze mam;-)))

Zdjęcia

Yuka świątecznie (prawie jak Najdżella);p

Yuka...

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (3) »

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

 

Strona 10 z 14

1...67891011121314

REKLAMA

REKLAMA