Używamy cookies i podobnych technologii m.in. w celach: świadczenia usług, reklamy, statystyk. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień Twojej przeglądarki oznacza, że będą one umieszczane w Twoim urządzeniu końcowym. Pamiętaj, że zawsze możesz zmienić te ustawienia. Szczegóły znajdziesz w Regulaminie.

Rozumiem

Czwartek, 28/03/2024

Portal dzielnic: Orunia Dolna, Orunia Górna, Lipce, Św. Wojciech, Olszynka, Ujeścisko

menu menu menu menu menu

REKLAMA

Profil użytkownika

oksytocyna

< div class ="naglowek_bloga">

Brak tytułu

 

Strona 1 z 5

12345

Kostek

Sobota, 22:28, 19/06/10, tagi:

Kiedyś przeczytałam, że kościotrup, symbol śmierci, przemijania i czasem rozkładu, towarzyszy mi nieustannie. Kościotrup jest ostatecznie w każdym z nas, nie opuszcza ani na chwilę, i to, co tak czasem przeraża jest  otulone naszymi własnymi mięśniami. A skoro o kościotrupach to i o trumnie. Co ja tam mogę sobie napchać? Karierę, szafę ciuchów, stertę butów, tonę kosmetyków, całą serię zapachów Chanel, plazmę, samochód, płyty i książki, kafelki z łazienki. I jakkolwiek idiotyczne i naiwnością podszyte byłyby moje zachcianki trumnowe to to, czym próbuję zapełnić życie marne w pogoni za wiatrem i tak daje mi poczucie, że jest gorsza od mojej głupota. Głupota Guinessa – niestety, to browar wydał pierwszą księgę. Księga Rekordów Guinessa w dzieciństwie moim odległym brzmiała jak coś świetnego, otoczonego tajemnicą, niedostępnego, wielka wizja nieznanego świata.

Jedna pani zapuszcza najdłuższe na świecie paznokcie, które uniemożliwiają jej samodzielne funkcjonowanie, inny pan z Chin rozbija talerze palcem, inny pan podwiesza swojego kolegę na wiertarce i kręci nim, masa ludzi ciąga przedmioty zębami, no naprawdę jest tego mnóstwo. I zrozumiałym jest, że ludzie robią głupie i obrzydliwe rzeczy dla pieniędzy lub sławy, ale rekordy G. zdaje się nie dostarczają ani jednego ani drugiego. Więc po co to komu? Podejrzewam, że kościotrup woła o swoje i zanim nas zwalczy trzeba się zająć czymś, często czymkolwiek.

Zdjęcia

kościu w ruchu

kościu w ruchu

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (11) »

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

Będzie krew?

Niedziela, 20:47, 30/05/10, tagi:

Oczywiście, że poszłam na Festyn Oruński. Jak się okazało nie po przygodę i przeżycia artystyczne, ale aby się nagapić. Głównie w przestrzeń, czasem na ludzi, gdy akurat się napatoczyli w kadr. A że kadr wąski to ludzi dużo. I co ja tam widziałam? Na początek młodzież w plastikowych kulkach toczących się po stawie (jak ja chciałam się potoczyc również!). Zapamiętałam jedną mamę w szpilach, nadążającą za swoją pociechą w grząskościach trawnika. Trzyosobową (na korzyśc mężczyzn) grupę oruńską, opaloną jak grliowana kiełbaska (wszyscy na ten sam kolor). Dzieci wszelkiej maści w najrozmaitszych konstelacjach wózkowych. Zainspirowana pytaniem pewnego młodziana dopytującego swoich opiekunów podążających w kierunku polanki: "Będzie krew?" obejrzałam również walkę wojów. Krwi nie było, walki też jakby nie. Zapamiętałam naleśnika z dżemem z owoców leśnych i małą watę cukrową. Nad tym ostatnim zakupem zastanawiałam się szczególnie długo, to w końcu 3 złote! Ale warto, warto... niepojęta dla mnie jak dotąd konsystencja waty cukrowej i poklejone słodkością paluchy przeniosły mnie do chwili beztroski. W takim nastroju po raz kolejny zagapiłam się na toczące się po stawie kulki w ludźmi w środku, jeszcze jedno spojrzenie na fundującą medale Syrenkę Oruńską... i już mnie nie było.

Pięknie, że było pięknie.

ps a na zdjęciu wstążeczka zgubiona przez jakąś dziewczynkę...

Zdjęcia

Będzie krew?

Będzie krew?

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (2) »

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

Szklana pogoooda

Środa, 13:00, 12/05/10, tagi:

Bardzo dobrze żyje mi się bez tv. Sprzęt stoi sobie (czyli nie plazma) zakurzony w piwnicy i czeka. Mam nadzieję, że się nie doczeka podłączenia, bo o ile na początku było jakoś tak niemrawo czasem w domu bez jazgoczącego pudełka, to teraz cieszę się, że mnie nie otumania.

Zgubny wpływ jednak i mnie dosięga ostatecznie. Jak tylko pojawiamy się u znajomych, cała moja pozbawiona na codzień migoczących gdzieś w tle ruchomych obrazów rodzina siedzi jak zahipnotyzowana. Nie ważne, czy nadawane sa akurat seksualne teledyski, opowieści o krokodylach i susłach, gadające głowy, pogoda, czy kolejny odcinek zupełnie nieznanego serialu - zahipnotyzowani jesteśmy absolutnie i bez wyjątku, wypadając w ogóle z relacji z gospodarzami.

I, co ważne, gdy już wychodzimy nie mogę się oprzeć wrażeniu, że się za mało naoglądałam, że mogłabym tak siedzieć godzinami i się wpatrywać w te migoczące cudowności. I jeszcze dwa dni temu myślałam, że jedyne, czego mi żal, to oglądanie wiadomości, ale uratował mnie pan Lepper i jego wybaczenie PKW... cieszę się, że nie muszę tego oglądać.

Zdjęcia

buuuuuuuuu

buuuuuuuuu

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (0)

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

Nie mam czasu

Wtorek, 22:10, 11/05/10, tagi:

Nie wiem, jak to się stało, ale czas już nie jest po mojej stronie.

Pytanie o czas wolny nigdy nie nastręczało mi trudności, bo zawsze czas miałam. Jakkolwiek uporządkowane lub chaotyczne było moje życie, czas zawsze był. Zapełniany śmieciami, niepożytkami, trwał sobie integralnie w moim nieistniejącym grafiku życia. I nie było czasu, w którym zazdrościłabym sobie tego mnóstwa czasu kiedyś bardziej niż teraz.

Oświeciło mnie, że czas ma koniec. Biegnie sobie do pewnego punku, a potem go zupełnie nie ma. W perspektywie wieczności oczywiście bzdurą jest powyższe, bo czas jest, tylko się nieustannie zmienia. No więc mój zmienił się na tyle, że nie tylko go nie poznaję, ale czasem aż nie dostrzegam.

Jakie ma to przełożenie na codziennie moje działania? Przebudzam się z mechanicznego letargu nieopodal północy, gdy okazuje się, że czas iść spać, aby zaliczyć przynajmniej 6h snu. Po tym czasie nowy czas nieubłaganie się zaczyna i stary czas już minął, skończył się i nawet nie dał mi szansy...

Jaki z tego wniosek? Nic sie nie zmieniło od wieków, ani od tych kilkudziesięciu lat moich doświadczeń - czas płynie niezmiennie wg swoich praw i się nie skórczył, tylko to obsługa mojej energii życiowej zajmuje coraz dłużej. Czyli starość..., ale z :)

Zdjęcia

pogięty czas, nielinearny, nie toczący się po kole...

pogięty czas,...

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (0)

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

Zatoczka

Piątek, 17:43, 07/05/10, tagi:

Za każdym razem, jak jestem w Zatoce oruńskiej obiecuję sobie, że już nigdy więcej tam nie pójdę. Never ever nie wydam ani grosza na:

- drogie artykuły,

- brzydko pokrojone wędliny,

- żółwią obsługę na mięsnym,

- obrażone panie ekspedientki,

- źle wyglądające panie ekspedientki,

- panie ekspedientki, które zapomniały zauważyć zmianę systemową,

- panie ekspedientki, których nigdy nie ma na dziale z warzywami,

- panie ekspedientki, których nigdy nie ma przy kasie przy bocznym wyjściu,

- panie ekspedientki, które coś tam do siebie wykrzykują przez cały sklep.

A jednak przyłażę tam, gapię się, kupuję, zdzierżyć za każdym razem wszystkiego po powyżej nie mogę. I obiecuję sobie, po raz tysięczny: nigdy więcej, nigdy więcej... Tylko na Oruni jakby nie ma dokąd pojść po te cholerne zakupy.

Zdjęcia

prawdziwa zatoka

prawdziwa...

+ Dodaj komentarz (-) Anuluj

Komentarze (5) »

Uwaga! Jeśli chcesz aby przy komentarzu pojawiła się nazwa użytkownika musisz być zalogowany. Jeśli nie masz jeszcze konta - zarejestruj się.

Proszę odczytaj kod potwierdzający z obrazka i wpisz w pole poniżej. Wielkość liter nie ma znaczenia. Jeśli masz problem z odczytaniem kodu, wczytaj nny obrazek

 

Strona 1 z 5

12345

REKLAMA

REKLAMA