Felieton czytelnika: Na kogo mam zagłosować?

Autor: Yuka29, Data publikacji: 2010-11-07 16:20:00

Szykuje się tzw.: "święto demokracji" czyli wybory, poprzez udział w których, poszczególni obywatele mają wpływ na władzę...

W telewizji puszczają reklamy społeczne, które zestawiają wybór tornistra dla dziecka z wyborem władz. Na ten pierwszy jakoby poświęcamy znacznie więcej czasu. Może faktycznie? No ale skąd czerpać informacje o kandydatach?

W swojej dzielnicy widzę plakaty dwóch panów, którzy współzawodniczą wyłącznie o oruńskie latarnie póki co. Na niektórych nawet występują zgodnie we dwóch.  Nuda tak patrzeć na dwie te same  fizjonomie (niespecjalnie zresztą urzekające;p). Znaleziono prosty sposób. Radnych się przemalowuje czy jak kto woli – podrasowuje! Na fali programów, które promują metamorfozy, możemy oglądać tych samych radnych w wersjach: z wąsem, brodą, zezem i okularami. Pomysłowość „malarzy” nie ma granic.

Ooops, jeden radny zsunął się na sam dół latarni... Wkurzone psy postanowiły nie zważać na sięgający bruku urząd i nie zmieniły bynajmniej swoich codziennych przyzwyczajeń... Radny ewidentnie zżółkł na twarzy!

Hmm, czy go zalała żółć, czy też kolorem twarzy chce wyrazić poparcie dla kandydata na gdańskiego prezydenta? Przecież remedium na bolączki Oruni mają być inwestorzy z importu?! Pożółkły radny wygląda jakby sam mógł sfinansować z własnej kieszeni  większość potrzebnych wydatków...

Nadal nie wiem na kogo głosować... Jeden z kandydatów uporczywie zaprasza na Facebooka. Co tam, można wejść i  zobaczyć. Dziwne, że nie chcą wykorzystać takiego narzędzia jak portal MojaOrunia, gdzie pisze się o wszystkich ważnych dla mieszkańców tej dzielnicy sprawach. Śledząc komentarze można by poznać ich zapatrywania, poglądy itp. Ale radni są od remontów na Żuławskiej, a nie zajmowania stanowiska w sprawie! Co mnie w końcu obchodzi co taki kandydat sądzi o sprawie, pod którą wzburzeni mieszkańcy wyprodukowali prawie 140 komentarzy...

Może faktycznie na tym FB będzie więcej? Jest a jakże! Szczera i nieodpłatna porada kandydata, dla jednego z użytkowników żeby „nie robić sobie z twarzy ryja”!  Na takie sformułowanie tylko czekał kontrkandydat z partii opozycyjnej i z zadowoleniem zrugał przeciwnika za język nienawiści i agresji... Po co zatem mam wchodzić na Facebooka? To samo widzę w telewizji na trochę ciekawszym, bo ogólnokrajowym szczeblu. Wzajemne „dosrywanki” lokalnych kandydatów nic ciekawego nie wnoszą. Żeby sobie chociaż dosrywali merytorycznie i programowo...

No to z Facebooka wiem co najwyżej, na kogo na pewno nie oddawać swojego głosu. Ktoś jednak wie kogo popiera! Wow! Na jednym z blogów portalu, na krótką chwilę ukazał się wpis firmowany przez szkołę a opiewający dokonania urzędującego radnego, znanego głównie z tego, że na festynach wręcza bony na pizzę. Po kilku komentarzach ludzi niepodzielających tych zachwytów, wpis zniknął bez śladu, prawie jak obietnice sprzed kilku lat...

Czy naprawdę nikt nie chce przekonać mnie do oddania na siebie głosu?