Mieszkania widziane z dwóch stron

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-01-06 10:28:00

Na wczorajszej konferencji prasowej wiceprezydent Maciej Lisicki podsumował miejskie działania w zakresie polityki mieszkaniowej, a także opowiedział o przyszłych, „komunalnych” planach. „Mamy się czym chwalić” – zapewniał. „Nie ma sukcesów, są tylko porażki” – przekonywali obecni na spotkaniu członkowie grupy Nic o Nas Bez Nas.

W swojej prezentacji wiceprezydent mówił głównie o sukcesach zeszłej kadencji. Wskazał, że w ostatnich czterech latach udało się miastu pozyskać ponad 2500 lokali mieszkalnych.
- Tymczasem w poprzednich dwóch kadencjach Rady Miasta Gdańska ta liczba wyniosła blisko 3300 lokali. Widać więc, że w latach 2007-2010 zanotowano widoczny przyrost w pozyskiwaniu mieszkań. To była bardzo udana kadencja – rozpoczął Lisicki.

W 2011 roku miasto planuje pozyskać 576 lokali, w tym 30 mieszkań socjalnych i 125 z inwestycji Towarzystwa Budownictwa Społecznego. Pomysłem miasta na następne lata jest również realizowany wspólnie z organizacją pozarządową projekt przeciwdziałania wykluczeniu społecznego. Zostanie on skierowany do wybranych mieszkańców lokali komunalnych, którym grozi eksmisja, a z różnych przyczyn nie mają prawa do lokalu socjalnego. Łącznie program ma objąć 110 gdańskich rodzin. Takie osoby trafią do pomieszczeń tymczasowych. Tam też przejdą szkolenia nadzorowane przez Centrum Treningu Umiejętności Społecznych.
-  Na dzień dzisiejszy te osoby mają wyroki eksmisyjne i zadłużenia wobec miasta. Jeśli będą chcieli uczestniczyć w tym programie, mają szansę powrotu do lokali komunalnych – tłumaczył Lisicki.

Więcej mieszkań, lepsza jakość
Jak informowali dzisiaj urzędnicy, w zeszłej kadencji zanotowano ponad 100 procentowy wzrost liczby lokali socjalnych, którymi dysponuje miasto. W 2006 roku było ich prawie 300, obecnie jest ich już 619. 

Z kolei spadła ilość lokali komunalnych w budynkach przeznaczonych do rozbiórki. Statystyki przedstawiają się w tym względzie następująco: 2006 – 1225, 2010 – 441.
- Drastycznie zmniejszyła się liczba mieszkań komunalnych w budynkach, które decyzją Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego, zostały przeznaczone do natychmiastowej rozbiórki. W tym roku żadna rodzina nie będzie już mieszkać w lokalu z nakazem PINB – obiecywał Lisicki.

Za największy sukces miejskiej polityki mieszkaniowej w ostatnich latach wiceprezydent Lisicki uznał jednak inną kwestię.
- W 2006 roku prawie 3500 osób czekało w Gdańsku na mieszkania komunalne i socjalne. W ciągu czterech kolejnych lat udało nam się skrócić tę kolejkę o ponad 1000 miejsc – wyjaśniał.

Ale przyznawał, że w tym okresie nastąpił wzrost zapotrzebowania na lokale socjalne (z 1207 na 1609). Według urzędników przyczyną takiego stanu rzeczy jest zwiększona ilość wyroków eksmisyjnych. W 2010 roku zrealizowano ich łącznie 119 (108 do lokali socjalnych, 11 – do pomieszczeń tymczasowych). W obecnym roku planuje się eksmisję 28 rodzin. Tego typu sankcje dotykają nie tylko mieszkańców lokali komunalnych. Eksmisje grożą m.in. dłużnikom spółdzielni mieszkaniowych i wspólnot. Takie osoby trafiają na listę oczekujących na mieszkania socjalne.

Prezydent Lisicki przypominał, że w 2010 roku w trybie szczególnym przydzielił prawie dwustu rodzinom tytuł prawny do lokalu komunalnego. W latach 2007-09 takich pozytywnych wniosków było 193.
Koniec swojego wystąpienia wiceprezydent poświęcił „informacji, która dotarła do nas w Sylwestra”. Okazało się, że gmina (po wcześniejszym złożeniu wniosku) uzyskała od Banku Gospodarstwa Krajowego dofinansowanie w wysokości 2 milionów złotych. Pieniądze te mają zostać przeznaczone w tym roku na zakup 10-12 mieszkań socjalnych.

Podwyżki (i nie tylko) to porażka!
Następną część konferencji stanowiły pytania od dziennikarzy, mieszkańców i członków organizacji. Szczególnie aktywnie prezentowali się reprezentanci grupy Nic o Nas Bez Nas, która od wielu miesięcy protestuje przeciwko planowanym w Gdańsku podwyżkom czynszów komunalnych.
- Mówi Pan, że miastu udało się zdobyć 2 miliony na budowę kilkunastu mieszkań socjalnych. Tymczasem w Gdańsku aż 1600 osób czeka na taki lokal. A po planowanych podwyżkach ta liczba jeszcze wzrośnie. I Pan mówi o sukcesie? To jest Wasza porażka – argumentował Łukasz Muzioł, przedstawiciel NoNBN.
- Każda złotówka na budowę mieszkań jest dla nas ważna. I chcę powiedzieć, że Gdańsk na tle innych miast w kwestii pozyskiwania nowych mieszkań komunalnych, robi robotę gigantyczną. Budujemy ich tyle co większa i bogatsza Warszawa – odpowiadał Lisicki.

Wiceprezydent nie potrafił jednak wytłumaczyć, dlaczego – jak przypominali reprezentanci NoNBN – w oficjalnych dokumentach zakładał, że zapotrzebowanie na mieszkania socjalne w Gdańsku będzie się systematycznie obniżać.
Wiele miejsca poświęcono planowanej na rok 2011 podwyżce czynszów komunalnych. Zarzucano wiceprezydentowi, że po wzroście cen, wiele osób nie będzie stać na płacenie czynszu.
- To jest regulacja czynszowa, która ma doprowadzić do tego, aby każdy mieszkał w takich warunkach, na jakie go stać. Nie może być tak, że 2 osoby mieszkają na 100 metrowej powierzchni i płacą niski czynsz. Nowe ceny spowodują, że ludzie będą wykupywać mieszkania. Albo zamieniać je na mniejsze, po to aby było ich stać na utrzymanie swoich lokali – tłumaczył Lisicki.
- A co mam zrobić, jak nie mogę wykupić mieszkania, bo miasto nie godzi się na jego sprzedaż? A zamienić na mniejsze też nie można - pytał jeden z mieszkańców Gdańska.

I wskazywał na przykłady mieszkań komunalnych na Starówce, wrzeszczańskiej Wysepce i w Jelitkowie. W tych miejscach miasto nie chce sprzedawać swoich mieszkań.
- Niech Pan przyjdzie do gminy. Ja chętnie wezmę od Pana 100 metrowe mieszkanie i wymienię je Panu na mniejsze. A te 100 metrów sprzedam komuś na cele biurowe i za uzyskane pieniądze kupię dwa, trzy mniejsze mieszkania. Do których później trafią ludzie z listy oczekujących – wyjaśniał Lisicki.

Własność bez remontów
Przypominał także, że gmina jest właścicielem mieszkań komunalnych i nie ma obowiązku ich sprzedawania. Wzburzyło to członków NoNBN
- Mówi Pan w taki sposób, jakby to obecna władza budowała budynki komunalne. A przecież gros z nich pochodzi jeszcze z czasów przedwojennych czy okresu PRL-u. One nie powstały nakładem Pana pracy, a całego społeczeństwa. Pan nie jest właścicielem tych mieszkań – mówił Muzioł.
- Nie zgadzam się z takim postawieniem sprawy. Jeśli komuś się wydaje, że mieszkania można wziąć znikąd, jest w błędzie. Żaden lokal nie jest za darmo. Mój cel jest jasny: chcę pozyskiwać jak najwięcej środków, a za nie budować i kupować kolejne mieszkania dla gdańszczan – odpowiadał Lisicki.

Jedna z mieszkanek Oruni poruszyła inną kwestię.
- Mieszkam w bloku na Przyjemnej. Od wielu lat nic tu nie było remontowane. W jakich ja warunkach muszę mieszkać? I Pan mi podnosi teraz czynsz? To jest absurd – mówiła wzburzona.
- Nie będę remontował budynków. Wolę dojść z Panią do porozumienia i wymienić Pani mieszkanie na inne. A tu, gdzie Pani teraz mieszka, przenieść ludzi po eksmisji – przyznawał wiceprezydent.

Takie tłumaczenie nie przekonało zebranych na sali mieszkańców.
- Niektórzy mieszkają w tych budynkach od 1946 roku. Własnymi środkami podnosili je z ruiny. A co ze zwrotem kosztów poniesionych przez nich na remont swoich mieszkań? – pytano.
- Ja nie muszę niczego im zwracać. Przy zamianach oferuję takim ludziom nowe mieszkania o pełnym standardzie – mówił Lisicki.

Kontenery plus słowne przepychanki
Oprócz podwyżek czynszów, wiele emocji wzbudził podniesiony niedawno przez miasto pomysł budowy na obrzeżach Gdańska niewielkich osiedli kontenerowych. Miałyby tam trafiać osoby wyeksmitowane z lokali komunalnych. I sprawiające szczególne problemy dla innych mieszkańców.  Jak mówił przy okazji dyskusji nad tym pomysłem wiceprezydent Lisicki: „patologię trzeba izolować”. Ta wypowiedź została mu przypomniana podczas wczorajszej konferencji.
- Pan nie ma prawa jako urzędnik państwowy, nazywać ludzi w taki sposób. Kto będzie decydował jaka „patologia” będzie trafiać do kontenerów? – pytał wzburzony Bartosz Kantorczyk, członek NoNBN.
- Decydować będzie prezydent Gdańska, oczywiście wyrok wyda sąd. Jeśli jest ojciec, który znęca się nad swoją żoną i dziećmi, to nie boję się tego powiedzieć raz jeszcze. To jest patologia. W przypadku, gdy taki człowiek ma nakaz eksmisji, z przyjemnością wykonam zalecenia sądu – nie krył emocji Lisicki.

Wiceprezydent zapewniał, że opcja „kontener” nie będzie masowo stosowana. Takie „osiedla” mają liczyć maksymalnie po kilkanaście osób.
- Jeżeli zabraknie nam lokali socjalnych, nie zawahamy się rozpocząć budowy kontenerów. Na ten moment nie ma jednak w planie tworzenia takich mieszkań – dopowiadał wiceprezydent.

Grupa NoNBN zaprosiła wiceprezydenta Lisickiego do wzięcia udziału w panelu dyskusyjnym na temat pomysłu budowania osiedli kontenerów. Wiceprezydent odmówił, tłumacząc, że z „osobami niepoważnymi” i „ludźmi, którzy go obrażają” dyskutować nie ma zamiaru. W rozmowie z nami Muzioł mówił o informacjach, jakie uzyskał od pracowników Urzędu Miejskiego. Wynikało z nich, że urzędnikom zabroniono przyjścia na organizowane przez NoNBN spotkanie, na które zaproszenie dostał wiceprezydent. Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska zaprzeczył tym doniesieniom. Grupę NoNBN nazwał „chuliganką polityczną, która z dyskusją i demokracją nie ma nic wspólnego”.


Powiedzieli po spotkaniu
Łukasz Muzioł, reprezentant Nic o Nas Bez Nas
Nie spoczniemy dopóki planowane podwyżki czynszów komunalnych nie zostaną odwołane. Cały czas na stole leży nasz kompromisowy projekt. Proponujemy w nim m.in. obniżenie stawki bazowej z 10 na 7 złotych za m2, rozszerzenie ulg dochodowych i technicznych, a także wykreślenie zapisów o kontenerach.
Nie może być tak, że prezydent decyduje, kto trafia do kontenera, a kto dostaje normalne mieszkanie. Od tego są sądy. Sprzeciwiamy się projektowi budowy kontenerów. Na południu Polski jest takie osiedle i w nim mieszkają powodzianie. Okazało się, że tamtejsza gmina musi ich teraz przenieść gdzie indziej. Dlaczego? Ponieważ zimą kontenery nie nadają się do zamieszkania.
Uważamy też, że Gdańsk może budować mieszkania socjalne taniej. Dajemy przykład jednej z gmin na południu Polski - gminy Baczków. Tam powstał projekt, w którym osoby bezrobotne przyuczały się do zawodów, budując właśnie mieszkania socjalne. Udało się je wybudować za rekordowe niskie sumy. A przy okazji zaktywizowano bezrobotnych mieszkańców.
Nie mamy sobie nic do zarzucenia, jeżeli chodzi o formę protestów. Nie dysponujemy takimi środkami jak urząd miejski czy politycy.

Maciej Lisicki, wiceprezydent Gdańska
Kontener to przenośnia. Chodzi o modułową formę zabudowy. Równie dobrze może to być budynek z cegły. Warunek jest taki, że taki lokal musi spełniać minimalne standardy. Nie chodzi tutaj, aby być poprawnie politycznym, ale o to, aby rozwiązywać problemy. Jeżeli są ludzie o charakterze patologicznym, którzy stanowią zagrożenie dla innych, trzeba ich przenieść w inne miejsce. Kontenery to jeden z pomysłów.
Co do reformy, poczekajmy do końca roku i zobaczmy jaki będzie jej efekt. Nie sądzę, aby po podwyżkach czynszów wzrosło zadłużenie mieszkańców i zmalały wpływy do budżetu. Przykład podobnej reformy w Białymstoku pokazuje, że tak się nie stało. I proszę pamiętać, że nie dla wszystkich wzrośnie czynsz. Niektórzy będą płacili mniej. Czy podam się do dymisji, jeśli reforma okaże się porażką? Ta reforma musi się udać.