Łączy ich jedno: mieszkają w TBSach

Autor: d.hennig, Data publikacji: 2016-02-21 21:23:00

Mieszkali, w starych zagrzybionych domach, bez udogodnień. Trafili do nowych mieszkań, w blokach na Oruni i południowych dzielnicach Gdańska. Są szczęśliwi, czy mają jeszcze powody do narzekań?

W ciągu najbliższych czterech lat pojawi się w Gdańsku około pół tysiąca nowych lokali czynszowych. Powstaną w ramach inwestycji Towarzystw Budownictwa Społecznego, dwóch spółek miejskich. Na liście oczekujących chętnych jest nieco więcej. Na Oruni wybudowano dotychczas 137 takich mieszkań, które zdaniem wielu pozytywnie wyróżniają się na tle dzielnicy.  Aktualnie trwa też ofensywa TBSów w południowych dzielnicach Gdańska - pisaliśmy o tym TUTAJ.

Czy warto starać się o mieszkanie w TBSach? Zapytaliśmy o to mieszkańców, którym już się udało – przeczytajcie co mieli do powiedzenia.

Makabra w starym budownictwie

Wojciech Wasilewski mieszkał z rodziną w lokalu kwaterunkowym przy Rzeźnickiej, na trzecim piętrze. Stare budownictwo, budynek z wierzchu odnowiony, lecz w środku... nic. - Tam była makabra! Mam tam jeszcze znajomych, część już pouciekała – opowiada nam 64-latek.

On sam, gdy zachorował na płuca, nie mógł chodzić. Zostawił tamto mieszkanie w zamian za nowe. Niektórzy z jego sąsiadów dostawali na Oruni Górnej, inni w okolicach wysypiska śmieci na Szadółkach. Nasz rozmówca na takie się nie zgadzał. Trafili więc na Trakt Św. Wojciecha 189, do TBS Motława.  W 2013 r. ta miejska spółka oddała tu do użytku 137 mieszkań.  Pan Wojciech zapłacił tylko kaucję w wysokości rocznego czynszu.

„Na pewno stąd nie odejdę”

64-latek na Orunię właściwie wrócił, gdyż urodził się i mieszkał przy Małomiejskiej, a potem przy Raduńskiej. Zamiast trzeciego piętra ma teraz wysoki parter, duży balkon, płaci 12 złotych czynszu za metr kwadratowy. 
- Ja tu jestem na emeryturze, na pewno stąd nie odejdę – zapewnia pan Wasilewski. Śmieje się, że widział pierwsze Cinquecento, wskazuje na tory – orientuję się, że tak po swojemu nazywa Pendolino.

- Naprawdę dobrze się tu mieszka. Jestem zadowolony. Jest bardzo zielono, trochę drzewek się nie przyjęło, ale dosadzają, jest naprawdę ładnie, jest ładny plac zabaw dla dzieci. Trochę mi brakuje komóreczki, skuterek mam – dopowiada nasz rozmówca.

Brudno, ale można zrobić coś po swojemu

Z drugiej strony osiedla TBSów przy Trakcie Św. Wojciecha, przy sklepie, trafiam na rodzinę z dziećmi. Oni swoimi "czynszówkami" są mniej zachwyceni, a zwłaszcza nieporządkiem wokół. Ojciec dosadnie określa problem:
- Jest nasrane wszędzie, nikt nie sprząta, dziecko mi się w gównie ubabrało, butelki potłuczone, jak komu się zbije, to leży...

Rodzina trafiła na Orunię z Chełmu, z Wilanowskiej. Tam również mieszkali w TBSie, ale po śmierci babci, jako nie dziedziczący, musieli się przenieść. Wybrali znów TBS, gdyż czynsz jest tu niższy niż wynajem na wolnym rynku  i można coś w takim mieszkaniu zrobić, zmienić po swojemu.

Nie stać ich na kredyty

Przy sklepie jest również pan Henryk, który z racji zawodu zwraca większą uwagę na kwestię zieleni i sprzątania. 
- Ludzie chcieliby, żeby było więcej zieleni, żeby trawniki były opryskane, odchwaszczone, tu więcej perzu przerasta niż trawy – wymienia.

Dodaje też, że nie ma możliwości, by jedna sprzątaczka dobrze sprzątnęła 8 klatek w blokach przy Trakcie , przetarła barierki, czy doszorowała podłogi. Jednak pan Henryk zostanie na Oruni, bo nie stać go na kredyt mieszkaniowy.

W nowym jest lepiej

W ostatnich latach na południu Gdańska powstało wiele TBSów, między innymi Osiedle Świętokrzyskie i Osiedle Olimp wybudowane przez Ogólnopolskie Towarzystwo Budownictwa Społecznego.

Na Osiedle Świętokrzyskie trafili państwo Krystyna i Lech, z którymi rozmawiam. 10 lat temu mieszkali na Wyspie Spichrzów, przy wytwórni pasz Bacutil, lecz stare budynki wyburzono pod apartamentowce. Mieli do wyboru lokal zastępczy lub rekompensatę pieniężną. Wzięli pieniądze i odkupili partycypację w OTBS przy Świętokrzyskiej. Kosztowało to około 80 tysięcy.

- Jak mieszkaliśmy przy wytwórni, to się rozchorowałam, bo tam był sam grzyb – wspomina pani Krystyna. Jej mąż dodaje, że to jakby inna strefa. Tam miejsce było fajne, bo do centrum parę kroków. Jednak w nowym mieszkaniu jest lepiej. Stałe warunki, ciepło. Na początku narzekali na korki, dziś w pobliżu jest już nawet pętla tramwajowa.

„Suchy chleb zjemy, ale rachunki trzeba zapłacić”

Ze trzy lata temu, mieszkańcy czynszówek przy Świętokrzyskiej poczuli się jednak zagrożeni. Jak swego czasu podawał między innymi portal Trójmiasto.pl, w OTBSach pojawiły się długi. Ogłoszono upadłość, mieszkańcom zagroziło odcięcie wody i prądu. Teraz mają syndyka. Sami zawalczyli, opłacili prawników i bieżące rachunki. Jakoś się udało.

- Suchy chleb zjemy, ale rachunki trzeba zapłacić, żeby nikt nie miał pretensji – takie mają priorytety. Oboje myślą jednak o wyprowadzce na swoje w przyszłości. - Może na emeryturze... osobiście wolałbym za miasto – zamyśla się pan Lech.