W Gdańsku otwierają się pierwsze kluby i restauracje. "Wypisujemy się z tego maratonu żenady"

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2021-01-15 08:07:00

Otwierają swoje biznesy mimo obowiązujących obostrzeń. Mówią, że nie łamią prawa, a rząd swoimi decyzjami i brakiem pomocy docisnął ich do ściany. Również i na południu Gdańsku są takie miejsca.

"Drodzy Goście, nadszedł moment, w którym wypisujemy się z tego maratonu żenady jakim są obecny lockdown i dociskanie butem polskiej gastronomii. Zgodnie z obowiązującymi przepisami ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest niezgodne z Konstytucją. Niestety, nie obejmują nas żadne vateuszowe tarcze i to, że jakkolwiek jeszcze funkcjonujemy zawdzięczamy ciężkiej pracy, pomocy bliskich i Waszym zamówieniom. Koszty utrzymania biznesu są jednak kolosalne, a nasze zasoby to nie kod na pieniądze z Simsów. Chcemy normalnie pracować, tylko tyle" - to fragment wpisu zamieszczonego wczoraj w mediach społecznościowych.

Autorem są przedstawiciele bistro Czary Gary, niewielkiego lokalu położonego na ulicy Jabłoniowej, na Ujeścisku. Lokal ma zostać otwarty dzisiaj.

Takich miejsc w Gdańsku jest więcej. Niektóre restauracje i kluby będą czynne jeszcze w tym tygodniu, kolejne wznawiają działalność za kilka dni. Ich właściciele otwierają się i nie patrzą na wciąż obowiązujące obostrzenia. Przekonują, że są w tragicznej sytuacji finansowej, a rząd - zamykając biznesy bez wprowadzenia stanu wyjątkowego - działa bezprawnie.

Wskazują też na pełne kościoły i duże markety. A także na imprezy w Radio Maryja, czy historie a la "narciarski wyczyn" minister Emilewicz. - Jak widać rząd może więcej, my nie możemy nic - kwituje jeden z moich rozmówców.

Gdy rozmawiam z przedsiębiorcami słyszę historie o tym, że nie mają już z czego żyć, że komornicy wchodzą im na konto, że wciąż rosną im długi i że nawet gdy są zamknięci rosną im koszty (ZUS, czynsze). Wielu z nich mówi, że w ostatnich miesiącach nie otrzymało żadnej finansowej pomocy od państwa.

Podkreślają też, że nie boją się ewentualnych kar ze strony policji czy sanepidu. Są przygotowani na walkę o swoje prawa w sądzie. Nie brakuje prawników, którzy gotowi są im pomóc pro bono.

W akcję zaangażował się też radny dzielnicowy z Oruni Jacek Hołubowski, który jest członkiem grupy Strajk Przedsiębiorców. Mówi portalowi MojaOrunia.pl: - Jak pokazują wyroki sądu wszelkie rozporządzenia ograniczające nasze swobody obywatelskie, czy swobodę prowadzenia działalności gospodarczej są nielegalne. Dlatego śmiało należy otwierać swoje firmy i nie czekać na pozwolenie rządu.