Przy zamkniętych szlabanach zbiera na wakacje i komputer. 9-letni Kacper: chcę sam zarobić

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2023-07-31 13:57:00

9-letni Kacper z ulicy Głuchej zbiera na wymarzony komputer i wakacje do parku rozrywki pod Krakowem. Plan jest prosty. Razem z mamą rano robią drożdżówki, babeczki i lemoniadę. Później chłopak siada na schodach, w okolicy często zamkniętych szlabanów na Dworcowej i zaczyna sprzedaż. Kupują od niego nawet policjanci. Rozmawiamy z mamą przedsiębiorczego oruniaka.

Menu ma trzy pozycje. Drożdżówka z rabarbarem 5 zł, drożdżówka z czereśniami - 5 zł, lemoniada - 2 zł. Towar schodzi jak przysłowiowe ciepłe bułeczki.

- Wczoraj udało mi się zarobić 300 zł — chwali się Kacper, rezolutny 9-latek. Młodego oruniaka spotykam tuż obok przejścia na Dworcowej. Stoisko ma na chodniku. Obok niego siedzi jego kolega, Antek. Jest niedziela, południe.

- Ale miejsce to wybrałeś sobie dobre. Szlabany ciągle zamknięte, to i kierowcy pewnie częściej kupują — zagaduję.

- No, niektórzy wysiadają. A inni po prostu jak idą, to kupią drożdżówkę. Są tacy, co nawet nic nie chcą kupić, a i tak coś wrzucą — mówi mi Kacper.

"Muszę uzbierać 6 tysięcy"

Jakby na potwierdzenie tych słów, przechodzień, starszy mężczyzna wyjmuje kilka monet i daje je Kacprowi. Niczego nie kupuje.

- A na co zbierasz? - pytam. - Na wakacje i komputer. Muszę uzbierać 6 tysięcy — odpowiada 9-latek.

- A te ciasta to sam robisz? - kontynuuję wywiad. - Nie, mama mi pomaga. Lemoniadę też robi. Ja tylko sprzedaję. To mój pomysł, sam chcę tu siedzieć. Chcę sam zarobić. Siedzę tak po kilka godzin. Ale w sumie tyle, ile mi się chce. Jestem tu trzeci albo czwarty dzień.

Temat jest ciekawy, ale by go zrobić i tym bardziej pokazać Kacpra na zdjęciu, muszę mieć zgodę jego rodziców. Udaje mi się dotrzeć do jego mamy, pani Wioletty. Rozmawiamy telefonicznie.

"Nikt mu nie każe tam chodzić"

- Jestem dumna z syna. Nikt mu nie każe tam chodzić. Sam sobie wymyślił, że musi zarobić na wakacje i komputer. Miejsce też wybrał.

- Oczywiście mu pomagam. W sobotę napiekłam z 30 babeczek i jeszcze więcej drożdżówek. Ale Kacper mi też w kuchni pomaga.

Pani Wioletta mówi, że syn chciałby pojechać do Energylandii pod Krakowem. A kiedyś, także do Disneylandu.

Pytam, czy nie boi się, że w naszym państwie tematem zainteresuje się nagle skarbówka? - Syn naprawdę się stara. W ten sposób poznaje, że na pieniądze trzeba ciężko zapracować. To dla niego dobra nauka.

Raz pod stoiskiem Kacpra zatrzymali się policjanci. - Się trochę przestraszyłam, ale okazało się, że panowie kupili od Kacpra po lemoniadzie.

Kacper uczy się w szkole przy ul. Ubocze. Jego mama mówi, że jest dobry z matematyki.