Czas na "trochę" wstydu

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2011-05-18 13:28:00

Od kilku dni Gdańsk ma swoją Mapę Wstydu. „Obciachowe” miejsca nanoszą na nią sami mieszkańcy. Póki co najwięcej oznaczeń ma Śródmieście. A Orunia? Podczas naszego, dzisiejszego spaceru po dzielnicy wskazano nam kilkanaście takich propozycji. „Tu, gdzie się człowiek nie obejrzy, jest jeden wielki wstyd” – usłyszeliśmy.

Pomysłodawcą Mapy jest Stowarzyszenie Forum Rozwoju Aglomeracji Gdańskiej. Jego członkowie na oficjalnej stronie FRAG piszą o sobie: „Jesteśmy grupą mieszkańców aglomeracji gdańskiej, w większości gdańszczan. W sposób szczególny interesujemy się kierunkiem rozwoju Trójmiasta i okolic. Powstaliśmy i istniejemy, by inicjować oraz wspierać rozmaite działania, zmierzające do rozwoju aglomeracji gdańskiej.”

Jedną z takich inicjatyw jest stworzenie lokalnej Mapy Wstydu.
- Pomysł na Mapę Wstydu narodził się przy zbieraniu materiałów do prezentacji poświęconej estetyce miasta. Ilość miejsc, jaką udokumentowaliśmy była tak ogromna, że nie byliśmy jej w stanie zaprezentować, mimo że skupiliśmy się głównie na tzw. obszarach śródmiejskich Trójmiasta – tłumaczy nam Krzysztof Koprowski, wiceprezes Stowarzyszenia FRAG.

Inny, wstydliwy Gdańsk
Mapę współtworzą sami mieszkańcy. To oni robią zdjęcia miejscom, które, ich zdaniem, nie przynoszą nikomu chluby. Swoje propozycje zaznaczają na mapie. W ten sposób Gdańsk doczekał się już ponad 200 „wstydliwych lokalizacji”. Wiele z nich dotyczy Śródmieścia. Silną reprezentację ma także Wrzeszcz i Zaspa.

Na mapie znaleźć można m.in. architektoniczne „potknięcia” i zaniedbania. Są więc fotografie kolorowych elewacji na ulicach: Głębokiej, Paska czy Kartuskiej 159. Są i straszące swym wyglądem zabytki – w Śródmieściu obrazuje to na przykład „nie do końca biała” Biała Baszta.

Mieszkańcy nadsyłają również adresy i zdjęcia nielegalnych wysypisk, dziurawych ulic, zniszczonych chodników, zardzewiałych płotów i sponiewieranych trawników.

Z tego wszystkiego wyłania się dość ponury, choć oczywiście jednostronny obraz gdańskiej metropolii. Trudno tu szukać optymistycznego przesłania rodem z miejskich doniesień prasowych na temat wielkich inwestycji i prestiżowych imprez kulturalnych. Druga strona miasta z pewnością tak „seksowna” już nie jest.

Ale urzędnicy próbują się jednak i z nią zmierzyć.
- Chęć współpracy z nami w zakresie mapy wyraziło już kilka miejskich instytucji. Urzędnicy zadeklarowali, że postarają się śledzić na bieżąco nowe wpisy – mówi Koprowski.

Orunia to jeden wielki wstyd?

- Mapa funkcjonuje oficjalnie od zaledwie kilku dni, jednak już mamy pierwszą reakcję na zgłoszone zaniedbanie. Płot przy ulicy Chałubińskiego został już poprawiony, o czym poinformowała nas dzisiaj straż miejska z Chełmu. Mamy nadzieję, że podobnych reakcji będzie wkrótce więcej – dodaje wiceprezes FRAG.

Co ciekawe, na Mapie Wstydu próżno szukać oruńskich lokalizacji. Mieszkańcy dzielnicy przekonują jednak, że na brak „obciachów” w swoim otoczeniu narzekać nie mogą. Kilkanaście z nich udało nam się dzisiaj uwiecznić na zdjęciach.
- O żadnej gdańskiej Mapie Wstydu nie słyszałam. Ale powiem Panu, że Orunia to jeden wielki wstyd. Tu jest tyle miejsc, które wołają o pomstę do nieba, że nie sposób ich wszystkich zliczyć – mówi Barbara Plichta, mieszkanka ulicy Przy Torze.

I kilka z nich wylicza: brudne, nieremontowane klatki schodowe, dziurawe nawierzchnie ulic i nielegalne wysypiska śmieci. Pani Barbara prowadzi mnie do jednego z nich. Naprzeciw szklarni przy ulicy Przy Torze jest podmokły, całkowicie zarośnięty teren. Wszędzie walają się worki ze śmieciami, porozbijane butelki i gnijące resztki jedzenia.

- Jak jest gorąco, jest jeszcze gorzej, smród jest nie do wytrzymania. Straż miejska nic sobie z tego nie robi. Kiedyś im to zgłosiłam, nie przyjechali, to machnęłam już później na to wszystko ręką – przyznaje pani Barbara.

Są odchody, HWDP i wieczna rozbiórka
W okolicy wstydliwych miejsc nie brakuje. Ale wina nie zawsze leży po stronie miejskich służb. W piersi powinni uderzyć się często i sami mieszkańcy. Obrazuje to inny „obciach” z ulicy Przy Torze.

Tam wśród kamienic natknąć się można na niewielkie ogródki. Jeden z nich robi szczególne wrażenie. Na niewielkiej przestrzeni ktoś zgromadził poniszczone meble, stare szmaty, puszki z farbą, jest nawet mocno nadwyrężony parasol ogrodowy. Ogródek przecinają sznurki, na których suszy się pranie. Swoistą wisienką na torcie jest tutaj wielki napis HWDP - właściciel z pewnością nie darzy policjantów zbyt wielką sympatią. Z kolei ich koledzy po fachu, strażnicy miejscy też nieczęsto tu zaglądają.

Pozostajemy jeszcze w tej okolicy. Tutejsi mieszkańcy wskazują kolejny punkt, który powinien trafić na Mapę Wstydu – plac w rejonie Serbskiej.
- Proszę zobaczyć, jak tu wygląda. Kilka, niezabudowanych śmietników i nic więcej. Później śmieci tylko fruwają po okolicy. Ludzie wyrzucają tu wszystko. Kiedyś nawet odchody swoje wylewali – obrazowo tłumaczy mi Beata Młynarska, mieszkanka ulicy Przy Torze.
Przy śmietnikach znajduję osobliwie prezentujący się w tym miejscu fotel.

Ulica Głucha również może wystawić swojego reprezentanta do Mapy Wstydu. Jest nim przeznaczony do rozbiórki budynek, o numerze 6. Kamienica wygląda tak, jakby działania wojenne, które według historycznych podręczników zakończyły się 66 lat temu, wciąż jeszcze tutaj trwały.  
- Ten budynek miał już zostać rozebrany wiele lat temu. I sam Pan widzi, nic z tych obietnic nie wyszło. Ciągle słyszymy, że nie ma pieniędzy. Złość człowieka bierze – mówi nam pani Agnieszka.

A zwycięzcą jest...
Mieszkańcy Oruni opowiadali nam i o innych niezbyt chlubnych przypadkach. Na ulicy Głuchej 7 – pusty plac, który służy jako wysypisko i miejsce zakrapianych spotkań. Na Rejtana i Przy Torze – elewacje tamtejszych budynków. Na ulicy Żuławskiej – tereny działkowe, na których znaleźć można sterty śmieci i spalone altanki. Na ulicy Ubocze – działalność wandali w niedawno oddanym tam do użytku budynku komunalnym.

Wszystko zostało przez nas sfotografowane. Kilka nominacji doczeka się już niedługo włączenia w poczet gdańskiej Mapy Wstydu. To oczywiście nie wszystkie adresy i zdjęcia, które powinny się tam znaleźć. Zapraszamy wszystkich mieszkańców Oruni do włączenia się w akcję.

Według nas na miano największego obciachu zasługuje nielegalne wysypisko tuż przy torach kolejowych (na wysokości Traktu Św. Wojciecha 170). Mimo że mieszkańcy zgłaszali problem do miasta, urzędnikom i miejskim strażnikom nie zależało na szybkim uprzątnięciu tego miejsca. Turyści wjeżdżający do „gdańskiej metropolii” wciąż więc mają okazję oglądać niezapomniane widoki.

Już niedługo opiszemy tę sprawę bardziej szczegółowo.