Asia potrzebuje naszej pomocy

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-02-29 18:18:00

Po wypadku samochodowym, który wydarzył się w lipcu zeszłego roku, 28-letnia mieszkanka Oruni, Joanna Kozłowska jest w stanie wegetatywnym. Wciąż jest nikła szansa, że kobieta wróci, przynajmniej w części, do zdrowia. Potrzeba jednak kosztownej rehabilitacji. Rodzina prosi wszystkich o wsparcie.

- Asia nie może się do nas przebić, mruczy, ale nie może wydobyć głosu, czasem jest w stanie poruszyć głową. Kiedy pokazałam jej tablicę, na której były zdjęcia naszej rodziny, po policzkach mojej siostry popłynęły łzy. Ja wiem, że ona nas słyszy i rozumie. Tak bardzo chciałabym jej pomóc – Monika Zielińska, której siostra w lipcu zeszłego roku miała bardzo poważny wypadek samochodowy, nie może ukryć wzruszenia.

- Tuż po wypadku ordynator szpitala powiedział nam, że nie daje mojej siostrze więcej niż 24 godziny życia. Poradził nam, abyśmy się pożegnali z Asią. Ale ona się nie poddała, jest z nami nadal – mojej rozmówczyni załamuje się głos.

Tir uderza w samochód

Joanna Kozłowska, 28-letnia mieszkanka Oruni, która dawniej skakała na bungie, szalała w parku linowym i na potęgę oglądała swoje ulubione rosyjskie filmy, dziś jest przykuta do łóżka. Co zapoczątkowało ten koszmar?

30 lipca 2011 roku, Łęgowo. Pani Joanna siedzi za kierownicą samochodu. W aucie są jeszcze cztery osoby – rodzice i rodzeństwo szwagra. Wszyscy jadą na wesele jednego z członków rodziny. Dojeżdżają do skrzyżowania. Wyjazd z podporządkowanej. Nie ma świateł, Asia czeka na wolny przejazd. Wreszcie decyduje się ruszyć.  Chwilę później dochodzi do wypadku – w samochód uderza rozpędzony tir. Do dziś toczy się spór w sądzie na temat tego, kto zawinił w tym przypadku.

Zderzenie widzi jadąca za Asią siostra. Wspólnie z mężem rzucają się na pomoc. Dołączają do nich inni świadkowie wypadku, z okolicznych domów wybiegają mieszkańcy. Rozpoczyna się dramatyczny wyścig z czasem – z rozbitego auta wylewa się benzyna, w każdej chwili może dojść do wybuchu. – Musieliśmy niemal rwać metal, aby dostać się do wnętrza. Na szczęście udało nam się wszystkich przenieść w bezpieczne miejsce – wspomina Emanuel Zieliński, szwagier Joanny.

Stan jest bardzo poważny

Najdotkliwsze obrażenia odnosi właśnie Asia, która musi zostać natychmiast przetransportowana helikopterem do gdańskiej Akademii Medycznej.  „Wielomiejscowe stłuczenie mózgu, złamanie miednicy, połamane żebra, stłuczone płuca” – czytam sporządzony tuż po wypadku raport medyczny na temat stanu 28-latki, który pokazuje mi jej rodzina.

- Lekarze są bardzo sceptyczni. Patrzą na moją siostrę, widzą jej reakcje na bodźce i nie ukrywają, że stan Asi jest bardzo ciężki. Mamy się przygotować, że Asia nie wróci już nigdy do zdrowia – po policzkach pani Moniki płyną łzy. – Mamy się modlić, mamy wierzyć, że będzie lepiej. Przy takich urazach największa szansa na poprawę jest przez rok od wypadku. Jest więc jeszcze czas – dodaje cicho.

Rodzina Asi wie jednak, że nie może czekać bezczynnie. – Tylko długotrwała rehabilitacja daje szansę na to, że moja siostra będzie wracać do zdrowia. Każdego dnia potrzeba przynajmniej kilku godzin ćwiczeń. Koszt profesjonalnej opieki wynosi 100, 120 złotych za godzinę. Nie mamy takich pieniędzy – przyznaje pani Joanna.

Wszystko zależy od rehabilitacji
Irena Stukow, lekarka, która zna przypadek Asi mówi nam krótko: - Rehabilitacja jest tutaj absolutnie niezbędna. Jeżeli jej nie będzie, stan Asi może się jeszcze pogorszyć.

Przez ostatnie miesiące Asia była otoczoną opieką w szpitalu. Kilka tygodni spędziła też u swojej siostry, a także w swoim mieszkaniu na Trakcie św. Wojciecha. Jej matka, siostra, szwagier spędzali z Asią każdą wolną chwilę. Starali się ćwiczyć jej mięśnie, wiele rozmawiali. 3-letni Kuba, siostrzeniec Asi głaskał ją po głowie i prosił, aby się obudziła. Ta rodzinna terapia przyniosła pierwsze efekty. – Kilka dni temu Asia zdołała powiedzieć słowo „mama”. To była dla nas wielka chwila – pani Monika jest bardzo wzruszona.

Przez jakiś czas za zebrane naprędce pieniądze udawało się też opłacać pielęgniarkę, która doglądała Asię. – Widać poprawę, moją szwagierkę można już posadzić, zaczęła się jej także zginać noga w kolanie. Wcześniej była sztywna niczym deska – wspomina pan Emanuel.

Urzędnicy mówią: "nie teraz"
Dzięki pomocy ogólnopolskiej Fundacji "Zdążyć z pomocą" jest szansa na zakup niezbędnego dla Asi pionizatora. Urządzenie kosztuje 11 tysięcy złotych, 70 procent z tego jest refundowane. Część sumy musi zebrać już sama rodzina. Jej członkowie proszą każdego kto chciałby pomóc Asi o wpłatę wybranej przez siebie kwoty na konto (patrz ramka). Można też przekazać 1 procent swojego podatku (szczegóły również w ramce na końcu artykułu).

Oprócz kwestii pieniędzy na rehabilitację i sprzęt medyczny, pojawił się jeszcze jeden problem. – Komunalne mieszkanie na Trakcie św. Wojciecha, w którym Asia mieszka z mamą, nie jest przygotowane na przyjęcie osoby w takim stanie – mówi pan Emanuel. I wyjaśnia. – 26 metrów powierzchni, jeden niewielki pokój. Malutka łazienka, w niej metrowa wanna, w której nie da się umyć Asi. Mieszkanie ogrzewane piecem, w nocy temperatura spada teraz nawet do 10 stopni. Tymczasem moja szwagierka ma bardzo osłabiony system odpornościowy. Wystarczy niewielka infekcja i może być groźnie.

Matka Asi zwrócił się do urzędników z prośbą o zamianę lokalu na nieco większy. – Urzędnicy są nieubłagani, każą nam czekać, mówią, że nie jesteśmy jedyni, którzy mamy trudną sytuację – mówi pani Monika.

Orunia się mobilizuje

Sprawą zainteresowaliśmy Beatę Dunajewską, radną miasta. – Obiecuję pomóc rodzinie pani Joanny. Będę kontaktować się z urzędnikami i szukać rozwiązania – zapewnia.

Ale tego typu przejawów zainteresowania jest więcej. Lokalna Rada Osiedla chce spotkać się z mamą Asi i wspomóc jej walkę o zamianę mieszkania. Kilku radnych przeznaczy też 1% swojego podatku na pomoc 28-latce. Jedną z takich osób jest Renata Kamieńska. – Będę przekonywać znajomych, aby również pomogli w ten sposób. Informacja o sytuacji pani Joanny trafi też do naszych kościołów. Zamieścimy ją także na naszej stronie internetowej – mówi nam radna.

Piotr Wróblewski z Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej również nie pozostaje obojętny. Asię zna jeszcze z dawnych lat, kiedy to pomagała osobom niepełnosprawnym, była wolontariuszą i harcerką w jego zastępie. – Na każde zawołanie, na każdą naszą prośbą Asia zawsze odpowiadała pozytywnie. Pomagała tylu ludziom. Musimy zrobić wszystko, aby teraz, kiedy znalazła się w wielkiej potrzebie, pomóc właśnie jej – podkreśla Wróblewski.

Członkowie GFIS zebrali już między sobą kilkaset złotych, które zostały przeznaczone na pomoc dla Asi. Poprą również opisywany wyżej wniosek o zamianę mieszkania.

Internet też jest głośny
Pospolite ruszenie dotarło również na popularny serwis społecznościowy Facebook. Znajomi Asi założyli tam tak zwane wydarzenie publiczne, gdzie nawołują do przekazywania 1 procenta podatku właśnie dla Asi. „Czas bez rehabilitacji jest czasem nie do odpracowania, zaś dobro wyświadczone komuś
Zawsze wraca się podwójnie.” – piszą na Facebooku.

W rozsyłaniu internetowych informacji na temat potrzebującej pomocy mieszkanki Oruni mocno zaangażowała się Ewa Sasimowska, koordynatorka świetlicy w Gościnnej Przystani, a w przeszłości dobra koleżanka Asi. – Na Oruni chodziła do podstawówki, później do liceum. Tu mocno zaangażowała się w pracę ośrodka na Nowinach. Wolontariuszka, zawsze uczynna, naprawdę dobra osoba. Przekażę 1 procent właśnie dla Asi – wypowiada się dla nas pani Ewa.

Z tego, że coraz więcej osób mówi o Asi cieszy się Katarzyna Kłys, jej bardzo dobra przyjaciółka. – To bardzo ważne, aby ludzie zainteresowali się tą sprawą. Internet,poczta pantoflowa, takie artykuły jak Pana, to wszystko może pomóc. Wierzę, że z Asią będzie lepiej.