Dzielnica w migawce, tydzień 10

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-04-15 18:55:00

Świąteczna gorączka za nami. Wracamy z kolejną porcją zdjęć z Oruni. Już po raz dziesiąty.

- Chociaż nie jestem mieszkanką Oruni, zawsze uważałam, że ta dzielnica to nie tylko "brud, smród i ubóstwo". Łatwo pokazać ją w przygnębiających szarościach, ale przecież Orunia nie jest tylko czarno-szaro-obdrapana. Jest tu mnóstwo kolorów, trzeba tylko chcieć je zobaczyć! - napisała na naszą skrzynkę redakcyjną pani Ania.

Ale inaczej niż to zwykle z "rozmowami w sieci" bywa , tutaj oprócz słów, pojawiły się też konkrety. Pani Anna wybrała się na przechadzkę po Oruni. Rezultat? Cała seria zdjęć, które pokazują dzielnicę w zdecydowanie pozytywnym świetle. Wyraziste ujęcia, wyostrzone szczegóły, ciekawe kompozycje i prawdziwy misz masz kolorów. Fotografie bardzo nam się podobały. Pani Anno, czekamy na kolejne tezy i ich fotograficzne potwierdzenia :)

Na Oruni mieszka od 1945 roku. Wciąż jeździ na motorze. I jest jednym z najbardziej pozytywnych osób, które udało nam się tutaj spotkać. Poznajcie pana Józefa z Kolonia Mysia. - Oj, trochę historii mógłbym Wam opowiedzieć. Wiem, gdzie na Oruni w ziemi leży sporo zabytkowych artefaktów. Musimy się kiedyś spotkać i spokojnie porozmawiać - mówił nam pan Józef. Na pewno spotkamy się raz jeszcze, a jakże. A echa tej rozmowy z naprawdę interesującym rozmówcą znajdą się na naszym portalu.

A skoro o historii mowa, to przenieśmy się na chwilę na ulicę Sandomierską. Tu w jednym z budynków mieszka pani Ania. Wcześniej mieszkali jej rodzice. - Chcieliśmy wykupić nasze mieszkanie. Usłyszeliśmy jednak, że miasto ma inne plany co do tej okolicy i że o wykupie nie może być mowy. Budynek zostanie przeznaczony do rozbiórki. Jak tak można? To przecież piękna, zabytkowa kamienica - denerwuje się pani Anna. Na naszym zdjęciu jej córka, pani Łucja trzyma fotografię tego samego budynku. Fotografia została zrobiona kilkadziesiąt lat temu. I do tego tematu również wrócimy.

W "migawce" znalazło się też kilka innych mieszkańców Oruni. Jest pani Janka z ulicy Wschodniej. - Nic tu się nie zmienia. Wstyd zaprosić znajomych na Orunię. Chciałabym, aby nasza dzielnica wreszcie nabrała wiatru w żagle, ale chyba nie ma na to szans - mówi nam pesymistycznie.

Większym optymistą jest za to pan Sylwester z ulicy Żuławskiej. - Mi się tu dobrze mieszka. Lubię Orunię - uśmiecha się. Ale i on ma powody do narzekań. - Trochę przeszkadzają przejeżdzające pociągi. Hałas jest spory. Na domiar złego drgania zniszczyły elewację naszego budynku.

Dwóch panów, których spotkaliśmy na ulicy Równej, denerwuje jeszcze coś innego. - Pracowaliśmy wiele lat, a z dzisiejszej emerytury nie stać mnie na opłacenie czynszu i jedzenia. To o taką Polskę walczyliśmy? Nasze państwo jest słabe, bardzo słabe - komentują.

Zauważony w małym okienku na Głuchej pan Andrzej twierdzi, że nie ma żadnych historii do opowiedzenia. W spokoju pali papierosa. Nie ma nic przeciwko krótkiej sesji zdjęciowej. Twierdzi, że zagląda na nasz portal.

Tradycyjnie już w "migawce" jest i miejsce na krótki przegląd ostatnich remontów i inwestycji. Na Sandomierskiej, nieopodal Lidla robotnicy budują już chodniki. Na Dworcowej w sobotę rozpoczęto wylewkę pod przyszły peron. Praca wre również nad Kanałem Raduni. 

Na boisku przy Szkole Podstawowej nr 16 rozegrano kolejny turniej piłki nożnej dla dzieci i młodzieży. Nie zabrakło emocji. Były nagrody i puchary. - Bardzo się cieszę, że to miejsce kontynuuje dawne tradycje. Orunia słynęła kiedyś z wielkiej aktywności sportowej jej mieszkańców. Potrzeba takich imprez na naszej dzielnicy - przekonuje Stanisław Zaremba, dawny dyrektor jednej z oruńskich szkół, który dziś pomaga w organizacji wielu sportowych imprez na Oruni.

Z ciekawostek. Na pewno wrażenie może robić amerykański "school bus" w środku Świętego Wojciecha. Przykuwa oko także niewielki jacht na jednym z podwórek przy ulicy Równej.

A co jeszcze w dziesiątej migawce?
Oruńskie połączenie nowoczesnego z zabytkowym, plejada sympatycznych czworonogów (w oknach i przy oponach), kury (w okolicy Równej, Koloni Mysia, Koloni Orka można je spotkać w wielu miejscach), trochę napisów i śmieci, jedna ruina (najpierw zalana przez powódź, później spalona), lokalna statua, która nie tylko przeszkadza saneczkarzom, ale i przydaje się jako tło dla papparazii, gipsowana para i sposób na tańszą naprawę samochodu.

Słowa uznania dla autorów zdjęć: Grzegorza Jezierskiego, Aleksandry Golonki, Zbigniewa Petraka i pani Ani.