Podwórko samo się nie zrobi

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2012-04-24 19:20:00

„Tu będzie trawnik, tam piaskownica i ławki, obok miejsca parkingowe” – wczoraj w Gościnnej Przystani mieszkańcy Ramułta i Związkowej projektowali swoje przyszłe podwórko. Prawda, jakie to proste? No właśnie nie do końca.

Wyobraźmy sobie taką sytuację: za oknem mamy obskurne podwórko. Pewnego dnia przychodzi do nas ktoś i mówi, że od miasta „załatwił” 20 tysięcy złotych na jego poprawę.

Wspiera go naprawdę dobry architekt. Urzędnicy, nierzadko oporni na prośby mieszkańców, też nastawieni są do pomysłu pozytywnie.

Mieszkańcy muszą zrobić „tylko” jedną rzecz: zaangażować się w projekt. A mówiąc po ludzku: przyjść na kilka spotkań, zgłosić swoje pomysły, posłuchać cudzych, dojść do kompromisu. Później zakasać rękawy i wcielić (w asyście profesjonalnych robotników) wypracowaną koncepcję w życie.

W końcu to ich podwórko, prawda? Większość mieszkańców bloku przy Ramułta i Związkowej 7 wydaje się mieć jednak odmienne zdanie. Zaniedbane podwórko im się wprawdzie nie podoba. Problem w tym, że praca, aby je zmienić, także.

Na szczęście jest i mniejszość. Wczoraj kilkunastu mieszkańców (jedna tylko Wspólnota Mieszkaniowa Związkowa 7 liczy sobie 60 „dusz”) pokazało się w Gościnnej Przystani. Wspólnie z autorami projektu tworzyli makietę swojego „podwórka marzeń”. Do wydania mają 20 tysięcy złotych.
- Będzie piaskownica, zieleń, kilka miejsc parkingowych, ławeczki. Nasz projekt uwzględnia potrzeby zarówno starszych osób, jak i dzieci – o stworzonej wczoraj koncepcji opowiada Stefania Służynka, mieszkanka Związkowej.

Nie zabrakło jednak kwestii spornych. Mieszkańców Ramułta i Związkowej podzieliły... miejsca parkingowe. Chodzi o ich usytuowanie i liczbę.
- My jako Ramułta nie potrzebujemy tak dużo samochodów, nie zależy nam aż tak bardzo na miejscach parkingowych. Wystarczy ich kilka. Ważniejsza jest zieleń – tłumaczyła pani Agnieszka, mieszkanka ulicy Ramułta.

Inny uczestnik wczorajszego spotkania, Paulina Borysewicz, doktor architektury Politechniki Gdańskiej, która w opisywanym tu projekcie służy swoją ekspercką wiedzą: Na początku maja czeka nas kolejne spotkanie planistyczne. Tam postaramy się wypracować ostateczną koncepcję. O tym, jak będzie wyglądać podwórko, zadecydują sami mieszkańcy. Ja będę czuwać nad tym, aby pod względem architektonicznym i prawnym wszystko było zapięte na ostatni guzik.

- W grupie jest siła. Nasza wspólnota już nie raz szukała wsparcia u gminy w sprawie zagospodarowania właśnie tego podwórka. Teraz możemy przeforsować swoje wizje – komentowała Halina Kilian, przewodnicząca Zarządu Wspólnoty „Związkowa 7”.

Starsi mieszkańcy wspominają, jak kiedyś wyglądało ich podwórko. – Domek Grabarza był ogrodzony, były tam warzywa i owoce. Na podwórko była piaskownica, ławki, a pod płotem dużo zieleni – mówi Maria Jurczyk, mieszkanka Związkowej. – Zaczęło się robić gorzej, kiedy pojawiało się coraz więcej samochodów. Ludzie parkowali na trawnikach. W 1965 roku, jak się wprowadziłam, a naszym bloku było tylko jedno auto... – dopowiada orunianka.

Wczorajsi projektanci uważają również, że w akcję włączy się więcej ich sąsiadów.
- Mieszka tu dużo ludzi starszych, a młodzi pracują. Kiedy w połowie maja nasze podwórko zacznie się zmieniać, jestem pewna, że wielu sąsiadów zakasa swoje rękawy i nam pomoże – Krystyna Wieczorek, mieszkanka Związkowej jest dobrej myśli.