Zona Industriale :p

Autor: Yuka29, Data publikacji: 2014-01-29 13:37:04

Ten blog jest silnie związany z miejscem, w którym dzieje się znakomita większość przytoczonych historii. Gdybym była troszkę bardziej nadęta, powiedziałabym, że to taka „saga oruńskiej rodziny”, ale zostało mi trochę miejsca w balonie, więc tak nie powiem. :p

Tak czy siak nawiązań do Oruni – jednej ze starych gdańskich dzielnic jest tu naprawdę sporo, czuję więc, że warto choć wspomnieć o tym, w jaki sposób Orunia, toczy żmudny bój o zaistnienie w świadomości naszych włodarzy, co zdaje się z mapy miasta - nie wynika im wcale.

Z dużym zaangażowaniem śledzę kierunek, w którym z grubsza podąża Gdańsk, a już szczególnie ten jego fyrtel, który stał się moim domem.

Wczoraj byłam na spotkaniu, którego tematem była kontrowersyjna koncepcja Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego, dotycząca centralnej części Oruni od ul. Gościnnej (czyli naszej „oruńskiej starówki”) do Obwodnicy Południowej, pomiędzy Traktem św. Wojciecha, a linią PKP).

Omawiany wycinek, w którym jak powiedzieli sami urzędnicy mieszka obecnie ok. 1200 ludzi, miałby w przyszłości pełnić funkcje przemysłowe. Stanęłyby tam np. hale magazynowe, czy też firmy transportowe. Główną ulicę, czyli właśnie wspomniany Trakt Św. Wojciecha, którym szanowni goście wjeżdżają z południa do centrum Gdańska, też by się przesunęło bliżej torów. Trzeba by w tym celu tylko wyburzyć siedemdziesiąt budynków oraz wykupić kilka hektarów terenu. Ale to dopiero jak Miasto odłoży w skarpetę sześćdziesiąt parę dużych baniek.

Czemu to miałoby służyć? - ktoś zapyta – co mieszkańcy Oruni czy choćby reszta Gdańska dzięki tej inwestycji zyskają? Otóż najprawdopodobniej - ekskjuz le mot – gówno! Żaden z obecnych na spotkaniu przedstawicieli Urzędu Miasta, nie znalazł sensownych argumentów, przemawiających za projektem, który dość rzeczowo przedstawiali i jako jego TFUrcy, starali się bronić.

Niby coś tam plumkali o wyliczeniach natężenia ruchu w przyszłości, niby próbowali wskazać potencjał mającego powstać przemysłu w kontekście powstawania potencjalnych miejsc pracy, ale wszystko to było bez konkretów i podane raczej jako lista nieumocowanych w realiach, pobożnych życzeń.

I wtedy do głosu dorwali się mieszkańcy... Mój ulubiony pan Krzysztof z Gościnnej, ze sceniczną swadą opowiedział, że kilkadziesiąt lat temu na zajęciach plastycznych, on i inni uczniowie rysowali, jak wyobrażają sobie Orunię w roku 2000? Prace przedstawiały futurystyczne, obłe budynki, pojazdy przyszłości, latające spodki i zielone ufoludki. Minęło parę dziesiątek lat, i co? Na Oruni przybyło wyłącznie kosmitów! Zwłaszcza takich, co to lekceważą sobie nasze historyczne dziedzictwo i piękną topografię.

Głos zabrała również Pani Profesor - urbanistka, która na architekturze zna się jak mało kto.  Wskazała istotne wady omawianego planu. Przypomniała urzędnikom, że wydając jedną ręką pozwolenia na budowę mieszkań w tym rejonie (TBS-y), a drugą lokując w okolicy przemysł spowodują, że będzie spadać wartość tutejszych lokali i ziemi. Dzielnica będzie się coraz bardziej degradować a nowi, stabilni finansowo mieszkańcy, nie będą tu chcieli (a w zasadzie nawet mogli) napływać. A 1200 obecnych mieszkańców miejsca, którego zmanę dyskutujemy, to tyle ile zamieszkuje małe miasteczko...

Urzędnicy usłyszeli również po raz kolejny, że problemu dla dzielnicy nie stanowi wcale omawiany kierunek północ – południe, tylko wschód - zachód, gdzie rozdzielona torami Orunia, ma problem z komunikacją, stojąc godzinami na chronionych szlabanami, przejazdach kolejowych. Staraliśmy się uzmysłowić planistom, urbanistom, architektom i drogowcom, że Nowy Trakt, nie jest nam do niczego potrzebny. Tu nie ma korków. One tworzą się niemal wyłącznie na wyjeździe z Gdańska. Omawianie wycinka szerokiego planu w oderwaniu od ogólnej, całościowej koncepcji rewitalizacji Oruni, też jest bez sensu, bo trudno mówić wtedy o jakiejkolwiek spójności.

Radny Dariusz przekonywał, że gdyby z odpowiednią częstotliwością, na Oruni zatrzymywały by się pociągi SKM, przy jednoczesnym sprawieniu, że samochody mogą swobodnie przejechać pod lub nad torami – byłaby bajka. Dobrze zaplanowany, efektywny transport miejski, to jest to, co rozwiąże przeładowanie ruchu ulicznego. I ma na to liczby pochodzące z warszawskich doświadczeń. Ot co!I ja, że tak się odsłonię, podzielam w tej kwestii jego pogląd.

 

Radny Lech (PO), dla odmiany sparafrazował tylko swoim (uświęconym tradycją) zwyczajem, to, co już  wcześniej zostało powiedziane i niczego nowego do dyskusji nie wniósł.
Radni z innych ugrupowań (też zwyczajowo) Orunię i ważne dla niej spotkanie olali...