Oruniacy czują się lekceważeni, władza się tłumaczy

Autor: p.olejarczyk, Data publikacji: 2014-09-26 14:57:00

Jak w Gdańsku zmusić urzędników do odpowiedzi? To proste: trzeba napisać na facebookowym koncie prezydenta Adamowicza. Taką taktykę wybrali radni dzielnicowi z Oruni, którzy przez 70 dni nie mogli doczekać się na reakcję magistratu w sprawie ich pisma o kolejowe przejazdy w tej dzielnicy. Jednak riposta oficjeli zmartwiła oruniaków.

- Na tę odpowiedź czekaliśmy około 70 dni i już sama nie wiem, czy było warto - Agnieszka Bartków, szefowa oruńskiej Rady Dzielnicy pokazuje mi napisany przez gdański Zarząd Dróg i Zieleni dokument. Data pisma: 18 września 2014 roku.

Urzędnicy piszą w nim o oruńskich przejazdach kolejowych, tutejszych tunelach dla pieszych, monitoringu, ekranach akustycznych.

Zdaniem oruńskich radnych dzielnicowych (nie mylić ich z radnymi miasta), odpowiedź magistratu została przygotowana na kolanie. - By dostać w ogóle tę odpowiedź musieliśmy napisać na facebookowym koncie prezydenta Pawła Adamowicza. Okazało się, że tylko w ten sposób mogliśmy zmusić urzędników do jakiekolwiek reakcji – żalą się radni dzielnicowi z Oruni.

Nowe ulice? Zjazdy na Trakt? Nic nie wiemy!
Według prawa urzędnicy mają 30 dni na odpowiedź na tego typu pisma. Dziwi, że termin nie został tutaj dotrzymany – magistrat znajduje przecież czas na codzienne bombardowanie kolejnymi informacjami prasowymi. A tych w czasie zbliżającej się kampanii wyborczej jest coraz więcej. Oczywiście wszystkie utrzymane są w tonie pozytywnym, kwestia oruńskich przejazdów kolejowych raczej więc nie wpisuje się w ten schemat.

Jaka więc była odpowiedź urzędników?
Według wielokrotnie lansowanej przez magistrat tezy, szansą na bezkolizyjny przejazd dla samochodów będzie dopiero budowa ulicy Małomiejskiej i Nowej Podmiejskiej. Okazuje się jednak, że póki co „brak jest kompletnych opracowań koncepcyjnych” dla rozwiązań połączenia przyszłego wiaduktu nad torami kolejowymi z Traktem św. Wojciecha.

Mówiąc prościej: urzędnicy nie mają pojęcia, gdzie taki zjazd z wiaduktu miałby w ogóle się pojawić. Magistrat przyznaje też, że obecnie na budowę ulicy Nowej Małomiejskiej i Nowej Podmiejskiej nie ma pieniędzy, środki będą pozyskiwane z Unii Europejskiej. Nie wiadomo jednak, kiedy taka inwestycja miałaby się rozpocząć – oruniacy mogą więc zapomnieć o szybkiej budowie bezkolizyjnego przejazdu dla samochodów w ich dzielnicy.

Oruńscy radni twierdzą, że takie postawienie sprawy to lekceważenie ich dzielnicy. Boją się, że po aktualizacji programu transportowego w mieście realizacja Nowej Małomiejskiej i Nowej Podmiejskiej może zostać przesunięta. - Potrzebujemy zapewnienia i konkretów a nie rozmytych odpowiedzi, które jeszcze bardziej budzą nasze obawy – komentują przedstawiciele oruńskiej Rady Dzielnicy.

Monitoring nie zależy od miasta
Nieco lepiej wygląda inna kwestia. Urzędnicy chwalą się wykonaniem „ciągów pieszych” do tuneli dla pieszych przy ulicy Bocznej i Ukośnej. „Krótkie odcinki połączeń chodnikowych” mają też powstać przy tunelach na Rejtana i Związkowej. - Do końca października 2014 roku – obiecują reprezentanci ZdiZ.

Gorzej wygląda sprawa z monitoringiem tuneli dla pieszych. Na potrzebę zainstalowania kamer (m.in. przy ulicy Rejtana) niejednokrotnie wskazywali już oruniacy, ale także pracownicy pobliskiej szkoły podstawowej. Organizowano nawet spotkania z radnymi miasta i przedstawicielami kolei, ale jak się okazało, nie miały one żadnego znaczenia.

„Jeżeli chodzi o instalację monitorującą dla tuneli, ma ona zostać zrealizowana w ramach nowego kontraktu w roku 2015” - piszą teraz urzędnicy.

- Z odpowiedzi wynika iż Miasto nie naciska na PKP PLK, aby przyspieszyć realizację monitoringu w tunelach dla pieszych. A przecież poprawiłoby to bezpieczeństwo pieszych w szczególności, dzieci i młodzieży w drodze do i ze szkoły. Za priorytet Miasto powinno postawić sobie wynegocjowanie instalacji monitoringu w tunelu przy ul. Rejtana w pobliżu Szkoły Podstawowej nr 16 – komentuje Bartków.

Urzędnicy przypominają, że użytkownikiem tuneli dla pieszych jest PKP PLK. Można odnieść wrażenie, że miasto niewiele może w rozmowach z kolejową spółką. Przypomnijmy, że kilka miesięcy temu prezydent Paweł Adamowicz jawnie przyznawał, że jego urząd nie ma nic do gadania w sprawie inwestycji Kolei.

Kolejna kiepska wiadomość dla oruniaków dotyczy przejazdu na Smętnej/Dworcowej. „Obowiązujące przepisy w zakresie warunków technicznych dla linii kolejowych nie pozwalają na inną niż w tej chwili obowiązującą organizację ruchu. Nie ma zatem możliwości na wprowadzenie osobnych rogatek dla ruchu kołowego i pieszego” - piszą urzędnicy.

- Ta wiadomość z pewnością zmartwi mieszkańców, a jednocześnie może nieść to za sobą katastroficzne skutki. Mieszkańcy i nie tylko nadal będą „kuszeni” do przechodzenia pod zamkniętymi szlabanami, które ze względu na samochody bywają dłużej zamknięte. Zwiększający się ruch kolejowy i prędkość pociągów może okazać się przy takim rozwiązaniu tragiczna w skutkach – mówią dzielnicowi radni.

Ekranów nie ruszamy, bo nam cofną dotację!
Oruniacy chcieli też wiedzieć, czy zamontowane wzdłuż torów ekrany akustyczne na pewno spełniają wszystkie normy. Zwracają uwagę na przypadek ulicy Junackiej, gdzie nowe ekrany odcięły od światła mieszkających tam ludzi.

Odpowiedź urzędników wprawiła radnych z Oruni w osłupienie. - To najdziwniejsza odpowiedź, jaką do tej pory czytaliśmy. Brak słów, aby to skomentować – mówią.

Co napisali urzędnicy?

„PKP PLK są stoi na stanowisku, że ekrany zostały wykonane zgodnie z wydanym pozwoleniem na budowę i zatwierdzoną przez Wojewodę Pomorskiego dokumentacją. Zmiany w ich kształcie bądź konstrukcji mogą grozić tzw. trwałości projektu europejskiego (cofnięcie dotacji unijnej), w związku z powyższym nie są prowadzone rozmowy dotyczące zmian na wykonanym obiekcie budowalnym polegające na wymianie obecnie wykonanych paneli pełnych na inne (przejrzyste)”

- Obawa przed cofnięciem dotacji unijnej jest argumentem dla zaniechania rozmów w tym temacie? Nawet jeśli prawdopodobnie popełniono tutaj błąd? - nie dowierza Bartków.

- Władze Miasta do dnia dzisiejszego, nie dają nam satysfakcjonujących zapewnień na rozwiązanie problemów, które nasiliły się po modernizacji Linii E-65 – puentują radni dzielnicowi z Oruni.