Rewitalizacji nie musimy nazywać rewitalizacją

Autor: pgrzelak, Data publikacji: 2009-11-03 09:01:00

W ostatnich dniach, dzięki artykułom na stronie mojaorunia.pl oraz w Gazecie Wyborczej, rozgorzała dyskusja na temat faktu nieuwzględnienia Oruni w realizowanym ze środków Regionalnego Programu Operacyjnego programie rewitalizacji. To bardzo dobrze, że media kierują uwagę mieszkańców Gdańska na problemy tej dzielnicy. Ważne jednak, aby w dyskusji na ten temat uporządkować kilka faktów.

Po pierwsze, rewitalizacja nie musi nosić nazwy rewitalizacja.

W ramach wspomnianego wyżej programu operacyjnego, Urząd Marszałkowski dysponuje kwotą na rewitalizację w wysokości 74 mln złotych. O środki te stara się nie tylko Gdańsk, ale również między innymi Słupsk. Ten tort będzie trzeba jakoś podzielić. W najbardziej optymistycznym wariancie Wrzeszcz otrzyma około czternastu milionów złotych ze środków unijnych oraz około 6 milionów wkładu własnego ze strony miasta, a Nowy Port odpowiednio dziesięć i cztery miliony złotych. Tymczasem budowa samej kanalizacji sanitarnej w dzielnicach: Orunia, Święty Wojciech i Lipce, wyniesie 45 milionów złotych. Nie mówiąc już o inwestycji przebudowy kanału Raduni, której koszt szacowany jest na około 146 milionów złotych. Projekty te nie są realizowane w ramach rewitalizacji, ale przecież bezpośrednio się z nią łączą. Trudno przecież rozpoczynać proces „ożywiania dzielnicy”, jeżeli nie rozwiąże się najbardziej „palących” problemów.

Po drugie, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, w jaki sposób prowadzić rewitalizację, aby była najbardziej skuteczna.

Głównym elementem projektu rewitalizacji na Dolnym Mieście jest Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia. To ona ma za zadanie promieniować na okolicę, tak aby „ożywienie” tej części miasta miało charakter permanentny. Identycznie ma być w Nowym Porcie, gdzie przy ulicy Strajku Dokerów zaadaptowana na cele kulturalne zostanie dawna łaźnia miejska. W Letnicy naturalnym ośrodkiem rewitalizacji będzie, oczywiście, stadion.

A co takim ośrodkiem może być na Orunii?  Wydaje się, że bardzo ważnym elementem pełniącym rolę „ożywiającą” może być lub już jest zlokalizowana w Dworku Artura siedziba Gdańskiego Archipelagu Kultury (przypomnijmy: jest to jednostka miejska, jego dawna nazwa to Miejski Dom Kultury). Cieszy fakt, że dzięki niezwykłej aktywności Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej i Stowarzyszenia Inicjatyw Lokalnych Orunia, przy ulicy Gościnnej powstaje dom sąsiedzki. Będzie on zapewne najpoważniejszym orężem w walce o rewitalizację dzielnicy.

Naturalnym jednak polem rewitalizacji musi być Park Oruński, który stanowi atrakcyjny łącznik między Orunią Górną i Dolną. Rewitalizacja  będzie najbardziej skuteczna, jeśli w parku, a później i poza nim, spotkają się mieszkańcy obu osiedli. Pozwoli to przełamać stereotypy, zintegruje dzielnicę. Dlatego też dla mnie, prywatnie mieszkańca Orunii Górnej, niezwykle ważne jest to, że dzięki zrealizowanemu w ostatnim roku remontowi schodów oraz wybudowanym w ramach projektu melioracyjnego mostku nad Potokiem Oruńskim, dostęp do parku jest ułatwiony. Teraz pozostaje wszystkim orunianom „górnym” i „dolnym” zachęcić swoich sąsiadów do odwiedzenia parku. Dzięki organizatorom koncertów i corocznego Festynu Oruńskiego pierwszy krok już został poczyniony.

 

Piotr Grzelak, asystent Prezydenta Gdańska