LECHIA Noego ;p

Autor: Yuka29, Data publikacji: 2010-01-05 23:04:14

Mimo wszystko człowiek zwierzęciem stadnym jest, jak już się taki przyzwyczai do przebywania w tłumie & wiecznym rejwachu, to nie ma zmiłuj...

Nadejszła wiekopomna chwila, mojego wyfrunięcia z gniazda. Pisklę ze mnie, co prawda trochę takie hipermarketowe - odświeżane raz nie jeden...ale co tam!

No i się wyprowadziłam, zabierając ze sobą syna, oraz małżona.... „Zachłyst” ciszą i spokojem był jednak, tak intensywny, co krótkotrwały...Jako, że moja platońska połówka, z racji profesji przebywa głównie poza domem, a syn to już PRAWIE jak nastolatek – wyszło na to, że życie domowe prowadzę sobie raczej indywidualnie i we własnym zakresie!

Trzeba było ustalić jakiś środek zaradczy na okoliczność, coraz częstszych (choć ogólnie pouczających) rozmów z sobą samą. Środkiem okazał się być kot dachowiec maści rudej. Żyjątko wykazywało dużą energię, obecnie modnie nazywaną nadpobudliwością psychoruchową. Życie z Adkiem (ADHD), na dłuższą metę zaczęło przypominać obóz przetrwania...

Ulubionym dlań zajęciem, jest skok ze skrzydeł drzwi na głowy (również te siwe i szanowane, jeśli się takie znajdą w pobliżu) i niepohamowana chęć uczestnictwa w toalecie łazienkowej członków rodziny – w tym kąpieli...

Siedzę ci ja w wannie, kot łazi sobie po jej brzegach, ale że brzeg mokrym był, to łażenie skończyło się wpadnięciem kocura do wody. A dalej jak w Hitchkoku...Zwierz się zaczął szarpać celem wyjścia, ja się zaczęłam szarpać celem wyjścia zwierza, woda jak Morze Czerwone, a ciało me wdzięczne -   pełne broczących stygmatów...

Normalnie przegiął! Ze względów wychowawczych postanowiłam nabyć drogą handlu naturalnego kociego wroga... Psa o wyglądzie tak strasznym, jak charakterze nieszkodliwym! No i pojawił się gremlin, w niektórych kręgach zwany buldogiem.

Planowanie mnie zawiodło. Po dwóch dniach układania wzajemnych relacji wyszło im, że najlepszym rozwiązaniem, będzie jednak zawiązanie sojuszu, którego owocnym skutkiem ma być wykończenie mnie...

Najlepsza zabawa – w udawanie ślepych kobył na Wielkiej Pardubickiej, to jest w wariancie z ignorowaniem potencjalnych przeszkód... Mój świeży i nikły dorobek, zaczął się w sposób znaczny acz systematyczny minimalizować...

Ale są jeszcze wieczory, kiedy do łóżka włazi mi na chwilę syn, za synem, kot a za kotem pies...
Mówię – Boszeeee, chyba nam się, nie wiedzieć kiedy zrobiła Arka Noego! (mamy też rybki, ale one się do łóżka nie pchają tymczasem)...
Na co junior rdzennym gdańszczaninem będąc, odrzekł – Mówi się mamo, LECHIA NOEGO!!!