Kliki

Autor: oksytocyna, Data publikacji: 2010-03-30 09:45:01

Mój przyjaciel z byłego województwa trybunalskiego powiedział mi kiedyś, że „kliki” to ich określenie na gile z nosa. Podążając tym tropem wskazać chciałabym, na co ja klikam, czyli w przenośni co mi się do paluchów przykleja, jak jestem w necie.

Będąc statystyczną osobą, w statystycznym wieku ze statystycznymi innymi przywarami tudzież wdziękami  korzystam z portali statystycznych statystycznie. Wp.pl rules! a na WP wszelkiej maści galerie. I tak, moja ulubiona, która nie schodzi z afisza od wielu tygodni (śledzę jej losy) to ta, zatytułowana „Wyglądają jak łajzy”, rzecz o tym, jak gwiazda filmowa wygląda na co dzień bez czerwonego dywanu pod kryształowymi pantofelkami. „Pavlović i Tyszkiewicz skaczą sobie do gardła!”, ponieważ chcę wiedzieć, jak ktoś chce zrobić z matrony filmu polskiego babę z targowiska. Czytam o tym, że Jola Rutowicz zniknęła, a Ania Mucha się pojawiła (porównuję jej zdjęcia z czasów grubości i szczupłości). Gdybym miała więcej czasu kliknęłabym w „10 najseksowniejszych klat” i „Bez makijażu Edyta Górniak jest daleka od ideału” (chcę wiedzieć, jak ona wygląda). Klikam we wszystko, co budzi (rzadko uśpione) instynkty najniższe, chcę widzieć jak ktoś tonie, jak brzydnie, tyje, nieszczęśliwieje, jak ma brudne buty przy czystym garniturze. Klikam więc też w galerię o tym, że Liszowska (jest też galeria poświęcona wyłącznie jej za małym butom letnim, z których, na każdym zdjęciu inne buty, wyłazi duży paluch i kolejna galeria o nieudanych fryzurach) nie jest już ze swoim bajecznie bogatym narzeczonym, który w centrach handlowych Warszawy padał jej z torbami papierowymi wypełnionymi podarkami do stóp (padał do stóp, podarki były prawdopodobnie nie tylko do stóp).

I tu dygresja o padaniu. Coś weselszego niż tylko pławienie się w czyimś bagnie i grzebanie paluchem w ludzkich, prawdopodobnie żywych, tkankach.

Byłam kiedyś w kinie na spotkaniu z Danielem Olbrychskim (już lekko podstarzałym, skoro chciało mu się zarabiać na spotkaniach z młodzieżą), który opowiadał anegdotki. Moja ulubiona to ta, dotycząca pracy na planie „Potopu”. Scena, gdy Kmicic pędzi co koń wyskocz do Oleńki, bo zatęskni. Ma wejść z rozmachem do izby, paść na kolana i ściskając kurczowo brzeg sukni ukochanej ma wg scenariusza powiedzieć:

- Pani, spieszyłem do ciebie niczym ptak, aby paść ci do kolan!

Natomiast w wyciętej scenie Kmicic wpada do izby i na bezdechu wyrzuca z siebie:

- Pani, leciałem do ciebie z ptakiem do kolan!